Oglądamy filmy z opóźnieniem, bo w domu. Stało się tak, że zmieniły się zachowania kinowych widzów i nie możemy tego ścierpieć. Kupiliśmy sobie duży telewizor i oglądamy filmy wyłącznie w domu.
Przedwczoraj obejrzeliśmy „Prawdziwą historię” Romana Polańskiego. Polański – jak to Polański – zawsze wpędza mnie w minorowe stany. Historia, którą można odczytać jako opowieść o dążeniu do manipulacji i dominacji nad drugim człowiekiem albo – jako ilustrację emocjonalnych niebezpieczeństw, czyhających na pisarza. Jedna i druga interpretacja nie zmienia odbioru filmu jako psychologicznego horroru, w którym to gatunku reżyser jest absolutnym mistrzem. W ogóle jakoś mocno przemawia do mnie wibracja emocjonalna jego obrazów. Hipnotyczny „Frantic”. Wpędzające mnie w bezsenność – „Lokator” i „Dziecko Rosemary”. Albo „Tess” – najmocniejszy i najpełniejszy moim zdaniem film o miłości, ever! W „Prawdziwej historii” oglądamy dwie oszałamiające kreacje aktorskie – Emmanuelle Seigner i Evy Green.
A wczoraj zachwyciła nas „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej. Komedia, ale – dla Polaka zwłaszcza – bardzo gorzka. Świetne sceny – rodzinnych „rozmów” przy stole, świniobicia, komunii świętej jedynie z nazwy, spowiedzi świętej jedynie z nazwy, promocji sklepowych … dla golasów, czuwania przy otwartej trumnie, rodzinnej bijatyki na cmentarzu – do bólu prawdziwe, obnażające hipokryzję, grubiaństwo, okrucieństwo, chciwość… Ufff!
Stosik nieobejrzanych filmów czeka ….