Podczas imprezy urodzinowej, pierwszej od śmierci Jurka towarzyskiej okoliczności, w której uczestniczyłam, córka przyjaciółki oficjalnie ogłosiła, że spodziewa się dziecka. Radość zgromadzonych była ogromna! Na pytanie o wybrane dla potomka imię przyszła mama spojrzała i wskazała ręką na mnie – „Hania”. Z moją przyjaciółką znamy się od pierwszej klasy liceum. Siedziałyśmy razem w ławce. Towarzyszyłyśmy sobie w różnych okolicznościach, które przynosiło nam życie – i tych dobrych, i tych tragicznych. Najintensywniej kontaktowałyśmy się, gdy nasze córki chodziły do szkoły podstawowej. Organizowaliśmy wtedy z Jurkiem weekendowe lub świąteczne wypady w szerszym gronie – do Cetniewa, do Waplewa, do Łańska, w Bieszczady. Razem z przyjaciółmi, którzy mieli dzieci w podobnym wieku. Nasze córki świetnie się dogadywały i chętnie ze sobą spędzały czas, często bawiąc się w teatr i w radio, wykazując przy tym duży talent naśladowczy i aktorski. Śmiechu było co niemiara!
Od kilku dni chodzę i uśmiecham się do siebie, i jakoś mi cieplej wokół serca. Myślę o małej Hani i jej mamie. Trzymam kciuki, żeby narodziny przebiegły jak najłatwiej. A tymczasem planujemy wspólny weekend w Grzegorzewicach. Rośnij zdrowo, mała Haniu!