NOWINKI, NOWINKI…

Zawsze miło wprowadzać jakieś zmiany…

Wakacje są dobrym momentem na to. Zwłaszcza jeśli myślimy o szkole. Dużo ekscytacji daje mi zwiększanie roli muzyki w Monnecie. Powstała sala z instrumentami na parterze budynku przy Belwederskiej, która sprawi, że zajęcia muzyczne nie będą uzależnione od stopnia zajętości sali na 4. piętrze. Nauczyciele muzyki przygotowują się do wprowadzenia drugiego po Visual Arts artystycznego przedmiotu w ramach grupy szóstej Diploma Programme. I ta niezwykła oferta edukacyjna! – fascynująca dowolność połączeń przedmiotowych! – np. Math na HL , Language A na HL i Visual Arts na HL, a w niedalekiej przyszłości – na przykład fizyka, historia i muzyka na poziomie wyższym! Brak sprofilowania. Najbardziej zaskakujące połączenia. Rozwijanie prawdziwych pasji, a nie – zamykanie młodych ludzi w szufladkach: „mat-fiz”, „biol-chem”, „humana”, „języki”, „kształcenie artystyczne”. Właśnie sztuka ułatwia nam zrozumienie i wyrażanie własnych emocji, wzbogaca nasze życie wewnętrzne, rozwija także nasze zdolności intelektualne, o czym często zapominamy. W dzisiejszych niełatwych czasach gwałtownych zmian cywilizacyjnych twórczość – plastyczna, muzyczna, literacka, filozoficzna, teatralna, taneczna – a także świat uczuć mogą się stać najpewniejszym, najbardziej stabilnym oparciem i drogowskazem, opoką i ostoją, nawet jeśli nie wiążemy z nimi naszej zawodowej przyszłości. Zwłaszcza dla młodzieży!

Będziemy zachęcać i mobilizować naszych uczniów do wszelkiej aktywności twórczej, niestandardowej, niekonwencjonalnej, wyrazistej, ich własnej, autorskiej. Ta aktywność może się stać najlepszym wzmocnieniem rozwoju naukowego, a także – profilaktyką problemów emocjonalnych.

Obok Teatru 4. Piętro z początkiem września zacznie działać teatr MYP i Teatr Formy. Bardzo liczę na intensyfikację działań naszych uczniów w tym obszarze. Jak są potrzebne, mówi nasz tegoroczny absolwent Adam Piszczako w wywiadzie z Our Kids. Mam nadzieję na dalszy rozwój Gazety Monneta. Niech uczniowie jak najwięcej piszą wierszy, opowiadań, artykułów naukowych. Niech robią to w wielu językach. 

Uczniowie MYP otrzymają swoją własną pracownię informatyczną na 1.piętrze. Dzięki temu zwiększy się dostępność biblioteki na 4.piętrze.  Kolejne książki zostały uwolnione z biblioteki i trafiły na korytarz… Hol na parterze to już prawdziwa czytelnia. Powstanie regularne kółko szachowe, bo szachy były obecne w Monnecie od zawsze.

W trzech siedzibach Monneta przeprowadzony został remont i gruntowne doczyszczanie. Zmiany najbardziej widać w siedzibie przy Belwederskiej. Z myślą głównie o uczniach MYP udało się powiększyć ogródek. Zakupiłam tam różnokolorowe pufy, odporne na deszcz. Uczniowie będą mogli spędzać czas na powietrzu podczas wydłużonej w tym celu przerwy obiadowej.

Nie sądziłam, że najstarsi nasi uczniowie zmienią w ciągu wakacji adres szkoły… A tu proszę – Urząd Miasta administracyjnie zmienił nam adres z Belwederskiej 6 na Zbierską 5, choć w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Pewnie poskarżyła się na nas Poczta Polska, że wpuszczamy wyłącznie od strony ulicy Zbierskiej…

No, ale jeszcze przecież są wakacje! Jeszcze żyję na wsi, wpadając tylko czasami do miasta! Dzisiaj zbierałam do śniadaniowej kaszki jeżyny – i te leśne, i te posadzone w ogrodzie, a do twarożku zrywałam sałatę, natkę pietruszki, kolendrę, macierzankę, tymianek, szałwię, miętę, bazylię, szczypiorek i lubczyk. Ta mieszanka ziół daje zupełnie niezwykły, nieoczywisty aromat. Kury żyjące po sąsiedzku karmią mnie pysznymi jajkami. A na obiad robiłam surówkę z wyhodowanych przez siebie warzyw i owoców – cukinii, marchewki i jabłek.  No i pieliłam, pieliłam, pieliłam… (Kiedyś musiałabym powiedzieć: pełłam, pełłam, pełłam… Wiele lat temu była to jedyna poprawna forma odmiany tego czasownika: pleć a nie – pielić.) Pomimo upału bardzo to przyjemne… Jeżyn naprawdę jest dużo w tym roku… Chodzę podrapana, owoce leśne są bardzo smaczne i kuszą, ale żeby je zerwać, trzeba troszkę pocierpieć – szarpią za ubranie, za włosy, za skórę, boleśnie wbijają się w palce. Trudno w upał zakładać na siebie jakąś zbroję ochronną!

W latach dziewięćdziesiątych sierpnie w Grzegorzewicach spędzała moja mama z naszą córką. I też zawsze chodziła podrapana, z tego samego powodu.

Dużo radości dają mi dzieci. I to nie tylko wnuczęta. W kręgu bliskich znajomych urodziło się w ciągu ostatniego pół roku kilkoro maluchów – Hania, dwie Julie, Klemens i Samuel. Śledzę ich rozwój z zapałem. I nawet jedną majową Julię z radością w ostatnią sobotę niańczyłam. Milutki, pogodny, posapujący klopsik!!! Klemens prawdopodobnie odwiedzi mnie w najbliższą środę. Bardzo jestem go ciekawa. Z kolei z siedmioletnią Alą miałam przyjemność ostatnio grać w szachy.

Wczoraj w trakcie spotkania na Teamsach wnuczek dosłownie świecił wewnętrznym światłem. Rozmawialiśmy tuż po jego lekcji surfowania. Duma, moc, siła, odwaga – wszystko to miał dosłownie wypisane na twarzy!

Skończyłam „Katedrę” Bena Hopkinsa. Biorę się za „To ja byłem Vermeerem” Franka Wynne’a.

Po ostatnich deszczach i deszczykach odżyła i rozkwitła kwietna łąka!

I tak mi miło płyną te wakacje…

Leave a Reply