Czasami… Tak jak teraz…
Bo założenie tego bloga jest takie, że szklanka ma być w połowie pełna, a to jest nie zawsze emocjonalnie takie oczywiste… Bo rozum wie, że widzenie szklanki w połowie pustej wynika z intelektualnej gnuśności. A emocje swoje – i czasami popadają w stany niemiłe. Rozum do nich gada perswazyjnie, a one – nic… Łkają albo się irytują, albo wręcz pikują w strefę stanów niskich, a nawet – depresyjnych.
A pisze się emocjami, więc w takich okolicznościach milczenie jest złotem.
I jest – przez rozum – metodyczne poszukiwanie impulsu do dzikiej radości, do wielkiego smaku na życie.
Prawie zawsze – teraz też – tym impulsem staje się kontakt z niedorosłymi. Znam więc sposób, dawno przetestowany…
Weekend z wnuczętami. Spotkanie z samorządem.
A także – kontakt z przyrodą. Obserwowanie ważki. Rozmowa z brzozą. Głaskanie kota. Drapanie za uchem psa. Słoneczne leśne pejzaże…
Za chwilę się wzniosę… Ale jeszcze chwilę pomilczę… Jeszcze chwileczkę…