LOTEK I INNI

Nie mogę przestać myśleć o filmie „Czego nauczyła mnie ośmiornica”. Ten „bardzo mój” dokument udowadnia, że różnice między ludźmi i zwierzętami nie są tak duże, jak czasami nam się wydaje, i że emocjonalna relacja między przedstawicielami różnych gatunków jest możliwa.

Wspominam Lotka, ważkę, którą oswoił Tadzio. Byliśmy z wnuczętami na spacerze w Lesie Kabackim. Usiedliśmy na zwalonym pniu nad jeziorkiem. Wokół nas zaczęły krążyć owady, wśród nich – ważki. Jedna wyraźnie zainteresowała się chłopcem. Przysiadła na jego ręce raz i drugi, a potem już pozwalała się dotykać, krążyła nad jego głową, znów siadała, spacerowała na jego dłoni, nodze, ramionach. Tadzio wciąż do niej mówił, był skoncentrowany bez reszty na relacji z nią. Trwało to ponad godzinę. Żal nam było przerywać intensywne międzygatunkowe spotkanie. Kiedy odwołani przez porę obiadową ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, ważka spory kawałek leciała za Tadziem. Po tygodniu przyszliśmy w to samo miejsce i znów spotkaliśmy Lotka – charakterystyczną ważkę z czerwono pomarańczowym tułowiem, prawym okiem znacząco większym od lewego. Zrobiliśmy jej wiele zdjęć.

Mam przed oczami Kicię-Królewnę, zupełnie dziką kotkę, która pojawiła się na naszym tarasie wiele lat temu w wyjątkowo mroźny wieczór. Początkowo oswajałam ją typowo, przy pomocy jedzenia. Później jednak nawiązałam z nią silną emocjonalną więź – dużo do niej mówiłam, dużo o niej myślałam. Znosiła mi zagryzione nornice. Latem układała się na moim brzuchu, gdy leżałam na leżaku. Wciąż na komendę „turlu-turlu” kładzie się na grzbiecie i turla po dywanie. Nigdy nie dostała za to przysmaków. Nagrodą okazało się pełne emocji czułe słowo.

Nie będę pisać o psach, bo w tym przypadku przykładów jest wyjątkowo dużo. Przywołam tylko jeden. Mieszkaliśmy w ursynowskim bloku na czwartym piętrze. Parkowaliśmy na rozległym placu wzdłuż ulicy Płaskowickiej. Kiedy Jurek podjeżdżał na parking, nasza suczka Sonia zamieniała się w kanarka – podnosiła głowę, z jej gardła wydobywał się przedziwny gulgoczący dźwięk zbliżony do treli. W dodatku oczy zachodziły jej łzami szczęścia. Wiedziałam, że za kilka minut Jurek pojawi się w domu. Nie mogła ani zobaczyć, ani poczuć swojego pana, a jednak wiedziała, że jest już blisko.

Miałam też niezwykłą relację z kuną. Kuna rozpędzała się po parapetach, budząc mnie w nocy. Jednak jakimś cudem nie złościło mnie to. Zrywałam się z łóżka, stawałam przy oknie, rozsuwałam zasłonki i czekałam. Kuna podbiegała. Zatrzymywała się. Patrzyła na mnie. Stałyśmy tak obie jak zahipnotyzowane po przeciwnych stronach okna i z miłością na siebie patrzyłyśmy. I tak co noc. W końcu któregoś ranka na parapecie pojawił się największy dowód miłości kuny do mnie – biały gołąb z odgryzioną głową. Niestety później drapieżnik postanowił założyć gniazdo nad naszą sypialną. Ale to już całkiem inna historia…

Przed oczami mam wyjątkowo wzruszające doświadczenie – „występy” delfinów przed dziobem płynącego statku. Adresatem tych popisów byli ludzie. Radość ze wspólnej zabawy wolnych, niezależnych istot była obustronna.

Zapewne każdy może podać podobne przykłady niezwykłych, radosnych kontaktów zwierząt z przedstawicielami naszego gatunku. Film „Czego nauczyła mnie ośmiornica” zachwyca po pierwsze pięknem podwodnego świata, ale przede wszystkim – subtelnością relacji, która w ciągu 320 dni nawiązała się między człowiekiem a ośmiornicą. Wzajemna ciekawość, wzajemna czułość, wzajemny zachwyt…  Mam wrażenie, niepoparte żadnymi badaniami, że każda istota, bez względu na jej poziom IQ i gatunek w świecie zwierząt (a być może także roślin), jeśli się na niej skoncentrujemy, dużo o niej myślimy – z czułością i zaangażowaniem, może z nami nawiązać głęboką, zachwycającą, niezwykłą, subtelną relację… Pamiętajmy o tym w 2023 roku !

Leave a Reply