1.
Poranny spacer z Luną na wsi… W nocy spadł śnieg… Cisza, spokój… Wydaje się, że wokół żywego ducha… Złudzenie… Bo na świeżutkim śniegu wiele śladów, przecinających się pod różnymi kątami. Tu biegła wiewiórka, ślad urywa się przy pniu drzewa… Nieopodal śmigał zając… Wiele śladów drobnych kopyt. Wśród nich, całkiem blisko domu, duże i głębokie odciski nóg łosia. No, ruch, jak na Marszałkowskiej! Luna węszy z przejęciem… Odkrywamy też ślady lisa… Potem obie zatrzymujemy się. Zastygamy w bezruchu. Pomimo mrozu zdejmuję kaptur, żeby lepiej widzieć i słyszeć… Jednak – ani widu, ani słychu! Biały, mroźny, milczący las – w absolutnej ciszy i bezruchu… Choć pewnie przecież jakieś ślepka przyglądają nam się uważnie ze swoich kryjówek…
2.
Jakiś czas temu moja kochana siostra poleciła mi książkę – „Gdzie śpiewają raki”, której autorką jest Delia Owens. No i nadszedł ten moment – w ten weekend dosłownie pochłonęłam tę powieść. Lektura przyniosła mi zastrzyk energii, kojąco zanurzyła w świecie przyrody, chociaż nie jest pogodną bajką dla dorosłych. Pokazuje społeczność, w której normą jest hipokryzja i bezwzględne wykluczanie „innego”. Zawiera też niejasny wątek kryminalny… Jednak postać głównej bohaterki – wolnej, niezależnej, dzielnej, wyjątkowej, żyjącej w zgodzie z naturą – swoim pięknem zachwyca i wzmacnia.
Dziękuję, Agatko!
3.
Cudowne dwa spotkania z wnuczętami, już w nowym roku. Ostatnie przekształciło się we wspólne granie. Tadziowi udało się samodzielnie wyłączyć w laptopie filtr, eliminujący szumy tła. Dzięki temu mógł mi zagrać to, czego się nauczył podczas kilku lekcji gry na gitarze akustycznej. Pokazał mi swój instrument, niebieski, jak mój! Były brawa. Potem poprosił, żebym ja coś zagrała. Zagrałam „Smoke on the Water”, „Iron Man” „People Have the Power” i dwa fragmenty „Unforgiven”, które najlepiej opanowałam, bo wciąż jestem w trakcie uczenia się. Najbardziej podobał się utwór Deep Purple. Pewnie dlatego, że gram go najdłużej i najpewniej. Usłyszałam, że brzmi, jakby cały zespół grał. Taki komplement! No i padły pytania – jak to się gra… Nauczyłam wnuczka kilku akordów Purpli… Opanował prawie cały riff! Zabrakło nam kilku minut, żeby nauczył się całości. Będziemy kontynuować następnym razem.
Z kolei w Nowy Rok usłyszałam od wnuczki – Wiesz, babciu, wczoraj płakałam z tęsknoty za dziadkiem. – Co się stało, Tosiu? – Rozmawiałam z mamusią. Patrzyłam na nią. Powiedziałam jej, że ma twoje włosy, a dłonie dziadka. I jak powiedziałam, że dłonie ma podobne do dziadka, to zaczęłam płakać…”
Wszyscy nie możemy się już doczekać spotkania wiosną… Tadzio zadeklarował, że będzie wynalazcą i stworzy maszynę do teleportacji. – Wiesz, babciu, że teleportacja jest możliwa? – Tak, Tadziu, wiem. Fizyka kwantowa daje taką nadzieję. – No właśnie, i ja stworzę takie urządzenie, i będziemy się teleportować z Meksyku do Grzegorzewic, i widywać, kiedy tylko będziemy chcieli. – Świetnie, Tadziu, już nie mogę się doczekać!