DESZCZOWA BALETOWA NIEDZIELA

Zaczęło się od obejrzenia sfilmowanego występu dyplomowego mojej ostatniej wychowawczej klasy w szkole baletowej, który odbył się wiosną 1992 r. Byliśmy z Jurkiem zachwyceni nim. Potem obejrzałyśmy z Ewą filmy: „Mr. Gaga” o Ohadzie Naharinie, izraelskim wybitnym choreografie, a następnie – „Pina”, o niezwykłej niemieckiej choreografce Philippine Bausch. Pierwszy z tych filmów zachwycił i Jerzego, i mnie całkiem niedawno. „Pinę” oglądałam sama we fragmentach dawno temu.

Doprowadziło to nas do obejrzenia dzisiaj aż czterech spektakli baletowych, stworzonych przez Amerykański Teatr Tańca Alvina Aileya – „Chroma”, „Grace”, „Takademe”, „Revelations”. Przypomniałam sobie z radością, dlaczego uznałam kiedyś ten zespół za najlepszy na świecie, a przynajmniej – za taki, który wywarł na mnie największe wrażenie. Byliśmy z Jurkiem na występie grupy Alvina Aileya w Teatrze Wielkim na samym początku lat osiemdziesiątych. Moc przekazu artystycznego była niezwykła!

Szczęśliwie udało nam się także – i wczoraj, i dzisiaj – odbyć długie spacery w pięknych choć wilgotnych okolicznościach przyrody. Wczoraj spotkałyśmy nawet poza kaczkami krzyżówkami łabędzie, łyski, nurkujące bez przerwy głowienki. Słyszałyśmy również niezwykły głos bąka, ptaka, który udaje trzcinę, a także „trzeszczącego” w trzcinach trzciniaka.

Leave a Reply