BIJOUX & STONES

Kiedy byłam jeszcze całkiem mała, dostałam od mamy naszyjnik prawdziwych korali, który nosiła jej mama, moja nieznana – bo zmarła młodo – babcia Marysia. Miały dla mnie magiczną moc.

Trochę później ciocia babcia, najmłodsza siostra zmarłej babci, moja ukochana ciocia Stefa, zwana w rodzinie Depcią, ofiarowała mi piękną, starą bransoletkę – szeroką, otwartą srebrną obręcz, do której przytwierdzone są trzy duże korale, umieszczone w pięknych gniazdach-rozetach.

I naszyjnik, i bransoletkę mam do dziś.

W czasie wakacji jedną z ulubionych moich czynności była zabawa kamyczkami i muszelkami. Najpiękniej wyglądały w wodzie, nad morzem, nad jeziorem lub nad rzeką. Wyjęte z wody po chwili traciły część swojego uroku, ich barwy szarzały, zlewały się. Zwoziłam ich z wakacji całe mnóstwo. W domu próbowałam przywrócić im czar i urok, malując je maminym bezbarwnym lakierem do paznokci. Z marnym rezultatem. Lakier złaził szybko. Trzeba było przepłukiwać wodą zwiezione z wakacji skarby, by przywrócić im atrakcyjny wygląd. Nie studziło to ani trochę mojej skłonności do gromadzenia w malutkim mieszkanku plażowych zbiorów, oglądania ich, trzymania w dłoniach… Kiedyś uparłam się – mimo protestów rodziców – by zabrać do Warszawy spory rzeczny kamień, ważący na pewno kilka kilogramów. Przypominał wiejską babę, taką „raz na ludowo”. Został farbami pomalowany w domu, stosownie – w jakieś łowickie paski. Stał na podłodze oparty o ścianę przez sporą część mojego życia. Bardzo byłam dumna z tego swojego dzieła.

Takie były początki mojej przyjaźni z minerałami…

Od zawsze lubiłam wchodzić do miejsc w rodzaju muzeum ziemi, gdzie można było oglądać piękne kamienie. Kilka takich ciekawych przybytków znajduje się w Szklarskiej Porębie, gdzie tradycje walońskie są wciąż żywe.  Często je odwiedzaliśmy. Zachwycały mnie zwłaszcza malachity i wielkie, ametystowe geody, na które nie mogłam się napatrzeć.

Był czas w młodości, gdy brakowało mi siły i energii. Nosiłam wtedy naszyjniki i bransoletki z nieszlifowanego bursztynu. Smarowałam kark, nadgarstki i skronie nalewką bursztynową. Czasami nawet spałam w niewygodnej, drapiącej skórę bursztynowej biżuterii. Jurek też przez wiele lat nosił schowany pod ubraniem bursztynowy naszyjnik i również spał w nim. Bursztyny nosiła nasza córka i noszą wnuczęta. Bursztyn był i jest dla nas – bez względu na płeć – ważnym sprzymierzeńcem.

Poza nim lubiłam nosić srebro. Kiedy miałam jedenaście, dwanaście lat, zaczęłam zbierać srebrne kółka-bransoletki. Do dorosłości uzbierałam ich pokaźną liczbę.  Z kamieni najbardziej lubiłam mieć w pobliżu kryształ górski, ale także – malachit, lapis lazuli, turkus, ametyst, nefryt, jaspis, akwamaryn. Byłam pod urokiem fluorytu. Naszyjnik z tymi kamyczkami przyjemnie rozgrzewał się od skóry i kumulował ciepło. Miało się wrażenie, że grzeje szyję. Z naszyjnikami z innych kamieni nie miałam takiego miłego termicznego doświadczenia. Kiedy próbowałam zacząć się dźwigać po śmierci Jurka, najbliższe były mi szafiry. Teraz z kolei przyciąga mnie najbardziej topaz. Ostatnio dostałam w prezencie bransoletkę z niebieskiego howlitu. Polubiłam ją tak bardzo, że nie zdejmuję jej na noc.

W domu od wielu lat mam na półce piękny labradoryt. Coraz częściej sobie o nim przypominam, odczuwam potrzebę, by brać go do rąk, dotykać.

Kiedy skończyłam osiemnaście lat, dostałam od taty złoty pierścionek z kameą. Kamea absolutnie mnie zachwyciła, ale z noszeniem pierścionka miałam i mam problem. Nigdy nie zaprzyjaźniłam się z żółtym złotem. Od zawsze zachwycało mnie srebro. Nawet obrączki kupiliśmy sobie srebrne… Niech mi ktoś powie, dlaczego! Dlaczego jeden kamień lub metal ze mną „gada”, a drugi – nie. Jeden przyciąga, a drugi – choć piękny – odpycha! Na przykład żółte złoto, szmaragdy lub opale… Piękne są, ale jakieś obce, nie moje… Nie rozumiem zupełnie, dlaczego!

I choć moje doświadczenie życiowe nastraja mnie raczej sceptycznie do informacji o cudownym działaniu minerałów na nasze zdrowie i emocje, to jednak czuję, że jakieś ziarno prawdy w tych informacjach tkwi i delikatne wibracje niektórych kamieni i metali subtelnie nas jednak wspierają… Teraz właśnie odczuwam takie wsparcie…

Leave a Reply