ULGA

Dziesięć dni temu, w czwartek, Luna mocno się poturbowała. Po prostu zbyt żywiołowo zareagowała, na tych swoich trzech sprawnych łapach, na dzwonek domofonu. Wpadła w poślizg, zaczęła się turlać i szamotać, skowycząc okropnie. Wyglądało to bardzo groźnie, zwłaszcza że nie mogła się później podnieść. Serce stanęło mi z przerażenia. Nagłość i niespodziewaność zdarzenia zupełnie wytrąciły mnie z równowagi. Udało mi się psinę postawić. Chwiała się jednak, przewracała, nie mogąc złapać równowagi. Pomimo to w piątek wyjechałyśmy na wieś i tam było zdecydowanie lepiej. Luna poruszała się pewniej zarówno w domu, jak i na dworze. Po przyjeździe do Warszawy nastąpiło pogorszenie. Przestałyśmy wychodzić na spacery. Wypuszczałam tylko suczkę do ogródka. W domu kilka razy przewróciła się. Na szczęście z dnia na dzień było z nią coraz lepiej. Wczoraj wieczorem po raz pierwszy wyszłyśmy na spacer. Dzisiaj rano powtórzyłyśmy to. Tym razem spacer był odrobinę dłuższy. Przebiegł bezawaryjnie. Luna znów zamieniła się w rączą kangurzycę, sadzącą długie susy na zielonej polanie. Kolejny raz jak Feniks!!! Ogromna ulga!!!

Wydawałoby się, że po tym, co przeszłam wcześniej, wywrócenie się psa nie powinno na mnie robić żadnego wrażenia… Okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. Spadła mi bardzo energia życiowa. Miałam trudność w podejmowaniu jakiejkolwiek, nawet najprostszej, aktywności. Rano z trudem wstawałam z łóżka. Na szczęście czułam duże wsparcie ze strony Jurka. Spędzamy ze sobą wszystkie noce – śni mi się codziennie, przez całą noc czuję jego miłość, jego bliskość, rozmawiamy, przytulamy się, jesteśmy razem… Przedłużam te swoje noce, jak się da… Dzięki temu pomału, w ślad za Luną, ja też dochodzę do siebie. Ulga!

Leave a Reply