SŁAWEK KRAWCZYŃSKI

Chodzę z tą wiadomością od środy… Z tym dojmującym smutkiem… Samotnym smutkiem, bo nie ma w pobliżu nikogo, kto znał Sławka… Nie ma Jurka… Trudno mi… Myślę o Ani i o dziewczynkach. Kiedy Ania zadzwoniła z informacją, zaskoczona zareagowałam głupio, mówiłam jej coś o tabletkach… Żeby łyknęła… Powiedziała, że da radę bez nich, bo ma przy sobie córki… Może rzeczywiście starczy jej sił, by przetrwać bez wspomagaczy… Mnie ich nie starczyło.

Odszedł nagle, zupełnie niespodziewanie.

Artysta niezależny. Nietuzinkowy. Wybitny twórca teatralny. Filozof. Guru. Przy tym – miły, ciepły, spokojny, skromny, dobry człowiek, zupełnie pozbawiony artystycznego, rozbudowanego ego. Człowiek zaskakująco bliski, choć czasy intensywnych naszych kontaktów minęły po przeprowadzce Ani i Sławka do Kielc. Przypominam sobie nasze rozmowy podczas przygotowań do jubileuszu dwudziestopięciolecia szkoły… Pisał scenariusz tej uroczystości. Rozmawialiśmy dużo o specyfice filozofii IB, o sensie edukacji i w ogóle o sensie… Dziękuję Ci, Sławku, za te ważne dla mnie spotkania!

Przytulam mocno do serca Anię i nasze byłe uczennice – Kasię i Karolinkę… I siebie też muszę jakoś w końcu utulić… Wróciłam właśnie z cmentarza – we wtorek Jurka imieniny… Trudno mi…

Leave a Reply