NIEEDUKACJA

Gdybym miała taką moc, uwolniłabym od pośpiechu, powierzchowności, mitręgi i znoju całą tę naszą nieszczęsną edukację-nieedukację. Od tego – blokującego rozwój – kurzu przemęczenia, niewyspania i braku sensu. Skróciłabym czas spędzany w szkolnych ławkach. W szkole podstawowej – do pięciu godzin, od g. 9.00 najdłużej do g. 14.00. W liceum – do siedmiu godzin, od g. 10.00 (bo młodzież nie powinna być zrywana z łóżek bladym świtem!) najdłużej do g. 17.00. Zredukowałabym wiedzę pamięciową do niezbędnego minimum. Fizykę, chemię i biologię oparłabym w całości na eksperymentach i obserwacjach, organizując ekscytujące zajęcia, ilustrujące historię najważniejszych odkryć naukowych i wynalazków. Matematykę – na rozwiązywaniu długich, złożonych, wieloproblemowych, powiązanych z życiem, rozwijających wyobraźnię zadań z treścią, które umożliwiają samodzielny wybór metod i wzorów oraz na omówieniu – wraz z kontekstem historycznym – najważniejszych twierdzeń matematycznych. Przedmiot zwany językiem polskim polegałby na interpretowaniu tekstów literackich tak, żeby był czas na ich inscenizowanie, ekranizowanie, czy też np. wykonywanie pięknie ilustrowanych dzienniczków lektur oraz oczywiście – pisanie własnych prac rozmaitej długości – esejów, opowiadań, wierszy. Do minimum zredukowałabym ćwiczenia, które da się wykonać automatycznie, bezrefleksyjnie. Zakazałabym zaśmiecających sale lekcyjne i umysły „kserówek”. Zakazałabym uczenia czegokolwiek bez uprzedniego powiązania tego z uczniowskimi pozytywnymi emocjami. Przedłużyłabym do końca szkoły średniej  przedmioty artystyczne – muzykę i plastykę, i nadałabym im odpowiednią rangę.

Wielokrotnie na tym blogu wyrażałam przekonanie, że więcej nie znaczy lepiej. A także – że szkole brakuje piękna, spokoju i sensu.

Znów przychodzi mi na myśl wiersz Wisławy Szymborskiej. Tym razem – „Nieczytanie”. Oto fragmenty:

„Do dzieła Prousta

nie dodają w księgarni pilota,

nie można się przełączyć

na mecz piłki nożnej…

Żyjemy dłużej,

ale mniej dokładnie…

Podróżujemy szybciej, częściej, dalej,

choć zamiast wspomnień przywozimy slajdy…”

Młodzież uczy się dużo – w szkole i na korepetycjach. Także w weekendy i w wakacje ma czas szczelnie zorganizowany. Nie ma kiedy – pomyśleć, zastanowić się, skonsumować, przetrawić przyswojonej wiedzy. Nie ma szans, by potrenować samodzielność, także badawczą i twórczą. Wiedza służy prawie wyłącznie do zaliczania kolejnych etapów edukacyjnych. Czy to wystarczy, aby sensownie, twórczo żyć… Czy to wystarczy, by żyć w zdrowiu fizycznym i psychicznym…

Leave a Reply