ERZAC

Od pewnego czasu odczuwam dyskomfort, związany z brakiem nowych tekstów na blogu.

Wyjaśnienie niemożności pisania jest jedno – właśnie stało się tak, że moje najsilniejsze emocje skupiają się na sprawach, o których nie chcę/nie mogę pisać światu… No bo, jak tu na blogu rozwodzić się o przygotowaniach do obchodów jubileuszu szkoły, czy też – o planowanych zmianach, które jeszcze nie zamieniły się w konkret… Czy też wreszcie – o polityce….

No i klops! Postanowiłam więc dzisiaj napisać tekst „przez rozum”, z poczucia obowiązku, troszkę na siłę… Taki erzac… Taki substytut.. Surogat… Produkt zastępczy… Sztuczny miód… Wyrób czekoladopodobny…

Jak się robi sztuczny miód? Tekst zastępczy? Pisaną zapchajdziurę?

Czas urlopu sprzyja nie tylko zbawiennemu wysiłkowi fizycznemu na świeżym powietrzu (które wreszcie tutaj jest rzeczywiście świeże), ale także aktywności czytelniczej i – kiedy już skotłowanie ciała przekracza jakąś normę wytrzymałości – gapieniu się w telewizor. A w nim – fascynujący mnie perwersyjnie „Świat według Kiepskich”. Nie przebrnęłabym zapewne nawet przez jeden odcinek, gdyby nie fakt, że od wielu lat autorami scenariusza są – bliska sercu była uczennica, Kasia Lewandowska-Sobiszewska i jej mąż Aleksander Sobiszewski. Obydwoje – wybitni artyści, związani przez długi czas z wrocławskim teatrem Henryka Tomaszewskiego. Ludzie o wielkiej wrażliwości estetycznej. Piszą scenariusze „Kiepskich”. Jak to wytrzymują… Pytanie, które zawsze pojawia się podczas urlopu, kiedy w trakcie przeglądania kanałów telewizyjnych, wywoła się na ekran Polsat. Jak oni to wytrzymują tyle lat! To zanurzenie w świecie „discopolan”. Rekonstrukcja ich mentalności, ich języka, ich dążeń i planów, krążących wokół promocyjnych marketowych gazetek. Jakie trzeba mieć wrażliwe – społecznie i językowo – ucho i jaką jednocześnie ogromną odwagę i odporność, żeby tak celnie oddać (a więc najpierw zanurkować w) świat mentalnego kiczu i brzydoty. Najlepiej jest – jak to czyniłam od zawsze – tego świata nie dostrzegać, uznać go za zjawisko marginalne. Nie słyszeć tego języka, najwyżej oburzać się, że ktoś łamie prawo, wszak obowiązuje nas ustawa o ochronie języka… He, He! Czytać swoje książki, obracać się w swoim towarzystwie, komunikować z ludźmi, którzy myślą i czują podobnie. Przemykać się pod jakimiś głośnikami w jakichś uzdrowiskowych knajpkach, udając z zażenowaniem, że nie słyszy się kogoś, kto ku powszechnej radości śpiewa narodową piosenkę o majteczkach w kropeczki i innych cielesnych rozkoszach. A przecież zdaniem większości podobno disco polo podoba się wszystkim. Niektórym tylko nie wypada się do tego przyznać. Mamy więc narodową, jedynie słuszną mentalność i estetykę discopolan, mamy nasz świat według Kiepskich… W którym przychodzi nam żyć… Coraz bardziej! Mamy wokół ludzi, którzy w ogóle nie czytają żadnych książek, marzą o kolejnych przedmiotach lepszych od tych, które posiadł był ich sąsiad. Robią – bez specjalnej refleksji –  to, czego oczekują od nich przełożeni. Ktoś podobno wyciął dzisiaj w pień wszystkie drzewa, tworzące skwer przy ul. Nowogrodzkiej, drzewa na działce na Bielanach i przy szpitalu im. Orłowskiego na Powiślu. A także piękne stare drzewa w Jeleniej Górze. Zaczęło działać nowe prawo. Bo chodzi o to, by być górą. By mieć więcej i lepiej. By mieć władzę i kasę! Bo wtedy jest szacunek powszechny. I nie będzie się patrzyło z perspektywy jakiejś mrówki, krzaczka, drzewka, zwierzątka, czy jakiegoś p… inteligenta! I tyle…  „Koniec i bomba. A kto czytał ten trąba.”

 

 

Leave a Reply