POLLYANNA I BIAŁY PELIKAN

Dwa niemożliwe do połączenia wątki domagają się opisania. Ich wspólnym mianownikiem jest to, że obydwa związane są ze szkolnym wyjazdem integracyjnym na początku września.

Wczoraj dotarły do mnie cztery listy napisane w Zwierzyńcu przez uczniów klasy czwartej naszej podstawówki. Wędrowały ponad 10 dni, a przecież podobno w dawnych czasach II Rzeczpospolitej, których nawet ja nie mogę pamiętać, czasach zdecydowanie nie tak pośpiesznych jak obecne, przesyłki dostarczane były w ekspresowym tempie jednego dnia. Ale może to było dawno i nieprawda…

Po pierwsze więc – bardzo dziękuję uczniom za napisanie do mnie listu, który jednocześnie jest recenzją filmu pt. „Pollyanna”. Dzieci zachęcają mnie do obejrzenia filmu i opisują główną bohaterkę, która jest dla nich – i słusznie! – ucieleśnieniem cech z Profilu Ucznia IB. List jest więc również charakterystyką postaci… 3 w jednym!!!

Życzę wszystkim naszym uczniom, nie tylko autorkom i autorom listu, by podobnie jak Pollyanna umieli się bawić w radość. Taka umiejętność daje dużo energii i pozwala pokonywać największe przeszkody.

Mnie dużo radości poza kontaktem z dziećmi i młodzieżą daje kontakt z przyrodą, ze zwierzętami. Podczas pobytu wraz z  gimnazjalistami i licealistami w Koźle doświadczyłam czegoś dla mnie niezwykłego i ekscytującego. Podczas spaceru razem z mężem zobaczyliśmy dwa wielkie śnieżnobiałe ptaki. Jeden krążył nad podmokłą polaną, drugi – z daleka wyglądający jak kij, na który ktoś zarzucił prześcieradło – stał na tej polanie, by po chwili z łatwością wzbić się w powietrze i dołączyć do partnera. Nie były to ani bociany, ani czaple, ani łabędzie. Więc co to mogło być?! Żyjemy długo, ale takich ptaków jeszcze nie widzieliśmy.  Podczas obiadu próbowaliśmy rozwiać nasze wątpliwości w rozmowie ze znanym wszystkim nauczycielem biologii – Rolandem Szymczykiewiczem. Niestety wzmocnił tylko nasz niepokój, że poza bocianami, czaplami i łabędziami nie żyją w Polsce żadne tak duże białe ptaki. No ale przecież jakieś nieznane nam ptaki widzieliśmy. I jak tu żyć?! Widzieliśmy coś, czego nie mogliśmy teoretycznie zobaczyć! Okropne uczucie, z którym jakoś trudno się pogodzić!

Na szczęście kilka dni temu oglądaliśmy w telewizji migawkę, pokazującą deltę Dunaju. Dzięki programowi unijnemu wróciło tam dawne życie, zniszczone w przeszłości przez komunistyczne władze, które to miejsce wybetonowały. No i raptem widzimy „nasze” białe ptaszyska! Niestety oglądamy migawkę i komentator nie podaje nazw gatunków ptaków, które obecnie w delcie Dunaju mieszkają. Wpisuję więc w Google „biały ptak delta Dunaju” i mam – pelikan biały, a właściwie – różowy, bo podczas godów różowieje, ale jeśli mieszka daleko od morza jest raczej śnieżnobiały. Dalej znajduję informację, że z rzadka przedstawiciele tego gatunku pojawiają się też w Polsce i w Wielkiej Brytanii. I jest to wynik ocieplenia klimatu.

Ufff! Widzieliśmy pelikana białego! Od razu lepiej! I ile powodów do radości! Cieszmy się jak Pollyanna!

Choć oczywiście nie jesteśmy ornitologami. I pojawiają się wątpliwości, bo przecież żaden proces badawczy nie został przeprowadzony. Jest nasze mocne wrażenie, że ptasi kształt i ruch, widziany w migawce telewizyjnej, był taki sam jak ten widziany w Koźle. Może jakiś młody badacz ptaków pokusiłby się o potwierdzenie naszej intuicji, że na pewno widzieliśmy pelikana białego… Tylko, jak to zrobić… Może ktoś będzie miał jakiś pomysł…

Leave a Reply