ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY…

Wszystko się zmienia…

1 maja 2004 r. był jednym ze szczęśliwszych dni w moim życiu… Radość była zresztą ogólnonarodowa. Staliśmy się członkiem Unii Europejskiej!!! Wszędzie powiewały błękitne flagi. Dzisiaj troszkę przemieszczaliśmy się po Ursynowie, Mokotowie, byliśmy także na działce. Widzieliśmy nieliczne flagi biało-czerwone i tylko dwie unijne, na naszym domu i w gospodarstwie agroturystycznym w Grzegorzewicach… Znak czasów… Niestety…

Począwszy od 2006 r. zawsze pierwszy maja i kolejne dni były dla nas pracowite i nerwowe. Początek matur IB! Wszyscy na majówce – a my w napięciu – z powodu barokowych procedur egzaminacyjnych – w szkole, razem z przejętymi maturzystami, a czasem także – kontrolerami z IBO. W tym roku – cisza, spokój… Sadzenie kwiatków…

Dzięki platformie Microsoft Teams mogę rozmawiać z kadrą kierowniczą Monneta, nauczycielami, uczniami, czasami – rodzicami, a ostatnio codziennie – z kandydatami do liceum. Widzę różne twarze, które wyrażają różne emocje. Czasem jest to radość, że jednak, w końcu się widzimy. Czasem widać ogromne zmęczenie i niewyspanie. Czasem jakiś rodzaj smutku, melancholii, zagubienia – zupełnie jak na filmiku Antka Wodzickiego… Myślę wtedy o emocjonalnych kosztach, jakie ponoszą nauczyciele i uczniowie – bo zajęcia prowadzone w domu są trudne, wymagają często dezorganizacji życia rodzinnego. Człowiek w jednym czasie i miejscu jest jednocześnie rodzicem, małżonkiem i nauczycielem albo dzieckiem i uczniem. A to są zupełnie odmienne role! No i ten brak kontaktu ze znajomymi. Brak udziału w ulubionych zajęciach – siatkówce, koszykówce, próbie chóru czy zespołu rockowego, zajęciach teatralnych… Jeśli mieszka się w dużym domu z ogrodem i ma się dobre, ciepłe i serdeczne relacje rodzinne, to jeszcze pół biedy. Ale gdy trzeba całymi dniami siedzieć w małym mieszkaniu z osobami, które są w konflikcie albo – z którymi się jest w konflikcie… Może być bardzo trudno. Zwłaszcza, gdy się ma naście lat i emocje napięte jak struny…

Komunikacja online jest konkretna. Chodzi o przekazanie faktów, opinii, pomysłów… Nie ma miejsca na mowę ciała, modulację głosu, specyficzną ekspresję, pewne naddatki – emocjonalne, intelektualne. Nie ma miejsca na bizarność, że posłużę się nomenklaturą Olgi Tokarczuk… To, co w życiu, w ludziach, w komunikacji najbardziej mnie interesuje, to są właśnie te naddatki, ta bizarność… Bez nich życie jest płaskie, najwyżej dwuwymiarowe… A to za mało, by żyć w pełni. Trochę więc cierpię.

Z drugiej strony epidemia – jak już pisałam wcześniej – wyostrza widzenie. Pokazuje, co jest dobre, a co złe. Kto sobie radzi, kto ma ochotę pracować, a kto nie. Jakie decyzje z przeszłości były słuszne, a które nie.

Skorzystały na społecznej kwarantannie zwierzęta domowe. Mogą całymi dniami siedzieć przy ludzkich nogach i patrzeć nam w oczy. Skorzystała moja mama, bo ma córkę, która lubi miksować, wyciskać, dobierać ziółka, robić kompresy. Skorzystały wnuczęta, radosne i spokojne, chłoną bliskość rodziców, pławią się w niej. Wzmocniły też wzajemną serdeczną więź.

Z powodu zahamowania produkcji przemysłowej odżyła przyroda. Pojawiają się co i rusz w różnych miejscach na świecie przedstawiciele gatunków, które naukowcy uznali już jakiś czas temu za bezpowrotnie przez nasz gatunek unicestwione. Oczyściło się powietrze i woda.

Jakaś grupa osób przypomniała sobie o myciu rąk.

Jednak epidemia prowadzi ludzkość w czas kryzysu ekonomicznego… Wzrasta bezrobocie… To może być dla nas wszystkich niebezpieczne…

Od pewnego czasu emocjonalnie czuję zbierające się nad światem – jak burzowe chmury – wojenne klimaty. Staram się teraz myśleć optymistycznie… We wszystkim szukam dobrych stron… Może koronawirus uchroni nas przed wojną… Bo jak tu mobilizować i koszarować ludzi, kiedy takie koszarowanie może doprowadzić do sytuacji, że za chwilę wojsko będzie potrzebować wszystkich dostępnych respiratorów… Rządzący, najczęściej po sześćdziesiątce, może bardziej skoncentrują się na zdrowotnym bezpieczeństwie społeczeństw i własnym niż na prężeniu muskułów… A kiedy pandemia w końcu minie, trzeba będzie się zająć odbudową wszystkiego, a nie – niszczeniem… Może wtedy okaże się, że skończył się dobry czas dla różnych Dyzmów, spryciarzy, karierowiczów, oszustów, populistów, manipulatorów, cwaniaczków, którzy – mówiąc nieelegancko – sprzedając kit, robią wielki szmal… Podczas gdy wartościowi, mądrzy, pracowici i zdolni ludzie spychani są na margines… Może nadejdzie czas fachowców, dobrych organizatorów, nauczycieli, naukowców. Ludzi mądrych, uczciwych, utalentowanych, pracowitych, myślących o dobru społecznym. Będą potrzebni, żeby odbudować świat. Taką nadzieję widzę…

Na pewno zachodzą zmiany i czekają nas kolejne… Duże, drastyczne, jedne złe, inne dobre… Zmiany, zmiany, zmiany…

Leave a Reply