Na zewnątrz był ponury, listopadowy wieczór 1977 roku. Siedzieliśmy przy stoliku w kultowym warszawskim klubie jazzowym „Akwarium”, który mieścił się w pawilonie przy ul. Emilii Plater 49. Stolik stał przy samej scenie. Jakiś kolega Jurka pracował tam i załatwił nam najlepsze miejsca. Nie pamiętam, jak się nazywał, ale na moment przysiadł się do nas i wtedy okazało się, że – podobnie jak Jurek – jest fanem jazzu. Rozmawiali wyłącznie o muzyce. W powietrzu kłębił się dym papierosowy. Zamówiliśmy po lampce brandy i jakiś deser, wydaje mi się, że sernik. Rozpoczął się koncert. Jego gwiazdą był Zbigniew Namysłowski. Nie pamiętam, jaki był skład zespołu, który mu towarzyszył… Czy grał wtedy Wojciech Karolak… Czy może Sławomir Kulpowicz, Paweł Jarzębski, Janusz Stefański… Nie wiem… Wiem, że zanurzyłam się w saksofonowym „gadaniu” Zbigniewa Namysłowskiego tak mocno, jak w spojrzeniu Jurka. Spojrzenie i granie pomieszały się wtedy całkiem. Później, ilekroć słuchaliśmy płyt z muzyką Zbigniewa Namysłowskiego, automatycznie czułam na sobie tamto spojrzenie kochanego mężczyzny; saksofon zaś do tej pory uznaję za najbardziej zmysłowy instrument muzyczny. Tamten wieczór był szczególny. Kilka godzin wcześniej wzięliśmy z Jurkiem ślub. Nie mieliśmy wesela. Uważaliśmy, że nie jest ani konieczne, ani pożądane. Nie miałam ślubnej sukni. Nie tęskniłam za nią. Akt podpisywałam w swoich jedynych wtedy dżinsach i białej bluzce. Jurek założył swoje również jedyne ubranie, kupione na maturę. Po ceremonii w USC przy ul. Grójeckiej 17 moja mama zaprosiła rodziców Jurka, świadków i nas na obiad do restauracji „Budapeszt”, która mieściła się w budynku przy ul. Marszałkowskiej 21/25. Można tam było naprawdę smacznie – jak na warunki PRL – zjeść. Do restauracji pojechaliśmy wszyscy tramwajem. Być może – „czternastką”. Wieczorem mój świeżo upieczony mąż zaprosił mnie do „Akwarium”. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Nigdy na żywo nie słuchałam tak dobrego jazzu. Wrażenie było niezwykłe. Saksofon Namysłowskiego stał się od tamtej pory częścią naszych wspólnych emocjonalnych uniesień.
Wczoraj usłyszałam w TVN, że Zbigniew Namysłowski zmarł…