ZAKORZENIONA

Zbliża się 1 sierpnia. Ważna rocznica przypominająca o zakorzenieniu w rodzinnym mieście. Miłość do niego towarzyszyła mi od zawsze. Pamiętam, kiedy pod koniec lat pięćdziesiątych wracałam z rodzicami z wakacji w Jantarze, siedząc w przyczepie motocykla marki junak, na widok Starego Miasta na wiślanej skarpie zawsze czułam wzruszenie i zaczynałam śpiewać piosenki o stolicy.   Wychowana byłam w duchu patriotycznym. Zakorzenienie w kraju nad Wisłą, jego historii, języku, literaturze jest dla mnie czymś najoczywistszym i najbardziej naturalnym, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Silne poczucie zakorzenienia rodowego dopadło mnie znienacka w 2005 r., kiedy to oboje z Jerzym przygotowywaliśmy w tajemnicy prezent dla córki na dwudzieste urodziny – drzewo genealogiczne w formie albumu ze zdjęciami i spisanymi rodzinnymi historyjkami. W trakcie tej pracy okazało się, że przodkowie domagają się czegoś więcej. W trudzie, mozole, z wielkimi komplikacjami (utrata większości już napisanego tekstu na skutek awarii komputera) powstała książka „Jesteś bramą”. Czułam wtedy fizyczną bliskość zmarłych i ich presję, bym spisała, na ile jest to możliwe, świadectwo ich życia i dokończyła dzieło, które sprawiło mi tyle trudności.

W trudnych momentach pomagała mi świadomość, że nasze życie jest cudem i trzeba je tak traktować i z niego korzystać. Prawdopodobieństwo połączenia się dwóch konkretnych komórek, dających początek istnieniu człowieka, jest bliskie zeru. Pomimo to urodziliśmy się! To przeświadczenie o cudzie życia ma więc poza genezą religijną także genezę całkiem racjonalną, wręcz – matematyczną.

Od momentu tworzenia drzewa genealogicznego nabrałam jeszcze jednego niezwykle przyjemnego przeświadczenia – pewności, że jesteśmy potomkami zwycięzców i jako tacy – stworzeni do zwycięstwa! Urodziliśmy się dzięki temu, że naszym przodkom udało się założyć rodzinę, zapewnić jej przetrwanie, poradzić sobie w trudnych sytuacjach – wojny, zarazy, głodu. Ich usta umiały całować. Ich ręce – przytulać, ale także – pracować i – gdy zaszła taka konieczność – walczyć. Ich głowy wymyślały najlepsze strategie rozwiązywania problemów. Sukces jest naszym dziedzictwem po przodkach! Nie wolno nam tego dziedzictwa zmarnować!

Po śmierci Jurka nabrałam jeszcze przeświadczenia o moim mocnym zakorzenieniu w naszej wzajemnej relacji, a także – pewności, że to zakorzenienie jest dla mnie źródłem siły. Kiedy było się w związku miłosnym z takim mężczyzną jak Jurek, ma się taki kapitał radości, spełnienia, odwagi, że nie wolno z niego nie czerpać.

Odczuwam moc tego zmultiplikowanego zakorzenienia coraz bardziej!

Wracam do rocznicy 1 sierpnia. Ostatnio obejrzałam niezwykłą wystawę „Retro Warszawa”, pozwalającą się przenieść w klimat przedwojennej Warszawy. Ulice, twarze… Niezwykła bliskość tamtych ludzi i miejsc… Wzruszenie… Myśl o Powstaniu Warszawskim. Pewność – Gloria Victis! Świadomość odbudowy – Starówki, Zamku Królewskiego, całego miasta. Zachwyt dla obecnego kształtu Fabryki Norblina, w której prezentowana jest wystawa.

Oszałamiające piękno słonecznego, ognistego ptaka, który znów szybuje w przestworzach!

Siła życia, które – jak zwykle! – dźwiga się z popiołów!

Leave a Reply