WYSTAWIONA NA ŚWIAT

Zawsze byłeś obok. Pomagałeś zdjąć płaszcz. Uporać się z krzesłem w restauracji. Z szalikiem w rękawie kurtki. Mówiłeś, gdy rękaw marynarki był z tyłu źle wszyty, spodnie źle leżały. Gdy oko się rozmazało, sukienka zagniotła. Zdejmowałeś nitkę lub włos, które przyczepiły się do ubrania. Czułam Cię zawsze obok w przestrzeni małej i dużej. Twoją uważność na mnie. Twoją opiekę. Przez czterdzieści cztery lata i cztery miesiące! Byłeś pierwszym recenzentem – a czasami też, gdy się zagalopowałam, błogosławionym cenzorem! – tego bloga i wystąpień szkolnych. Dawałeś absolutną pewność, że wszystko jest, jak trzeba. Że jest bezpiecznie…

Teraz jestem wystawiona na świat. Jakoś się ubieram. Coś mówię. Coś piszę. Dokądś idę. Dobrze, czy źle – nie wiem… Tracę pewność… Jestem sama… To mrozi serce… Narasta zmęczenie i niepokój…

Ale dzisiaj dałeś mi odpocząć. Po długiej przerwie pojawiłeś się we śnie. Mój piękny, uśmiechnięty, dobry mąż! W jasnych, ładnych, kolorowych wnętrzach. Dominował ciepły beż i mleczny pomarańcz. Była to restauracja… Później stołówka w „Granicie” w Szklarskiej Porębie… Później sale na Belwederskiej… Później dom na Ursynowie… Czułam Twoje dłonie na swoich ramionach. Widziałam Twoją twarz tuż przed moją. Mówiłeś: „Wszystko w porządku! Jestem przy Tobie!” Pomagałeś przy stole. Pomagałeś w drzwiach. Pomagałeś z ubraniem. Przytulałeś. Byłeś bliziutko. Czułam ciepło Twojego ciała. Dziękuję, Kochanie!

Leave a Reply