Z wolnością jest jak ze zdrowiem – wydaje się oczywista, dopóki jest.
Zdarzają się ludzie, którzy chcą nam ją ograniczyć – wpływając na nasze wybory, nasz sposób życia, nasz wygląd, nasze zajęcia. Wiedzą lepiej, co dla nas dobre. Bez przerwy komentują działania, wygląd, zachowania swoich bliźnich. Dają sobie prawo do jedynie słusznych i oczywistych ocen.
Uciekam od takich ludzi, bo mam wrażenie, że w ich obecności zaczyna brakować mi powietrza. Sytuacja przejmowania kontroli nad drugim człowiekiem została sugestywnie pokazana w filmie Romana Polańskiego „Prawdziwa historia”, o którym ostatnio wspomniałam na tym blogu. Z powodu silnej alergii na jakiekolwiek formy nacisku z zewnątrz nigdy nie lubiłam szkoły. Dopiero na uniwersytecie poczułam się dobrze. Z tego samego powodu sądziłam, że nigdy nie wyjdę za mąż. Jednak spotkałam osobę bardzo podobnie odczuwającą potrzebę wolności. Daliśmy sobie wzajemnie zachwyt w oczach, potrzebę uczestniczenia w rozwoju partnera, bez oczekiwań i ocen. Nie było to oczywiście łatwe, ale po czterdziestu dwóch latach związku mogę z pewnością stwierdzić, że jakimś cudem udało się.
Brak wolności odbieram mniej ideologicznie, bardziej – zmysłowo-estetycznie. PRL kojarzy mi się z bezgraniczną brzydotą, szarością, brudem i zaduchem. Mogę też łatwo wyobrazić sobie stan ducha powstańców warszawskich 1 sierpnia 1944 r. Niektórzy twierdzili, że pomimo tego, co stało się później, i tak uważają, że był to najszczęśliwszy dzień w ich życiu. Wierzę im. Rozumiem też potrzebę zrywów wcześniejszych, równie nieudanych i tragicznych, a jednak moim zdaniem ważnych i potrzebnych. Podziwiam dokonania artystów, z dawnych i współczesnych czasów, w których odnaleźć można przestrzeń, powiew nieograniczonej wolności, miłości, nadziei i siły. Uważam, że to właśnie sztuka, w tym zwłaszcza – literatura, nie dawała nam – Polakom zapomnieć, że coś takiego jak wolność istnieje.
Tym większym cudem wydaje mi się 1918 rok, kiedy to po 123 latach niewoli odzyskaliśmy państwowość. Tym większy smutek i niedosyt odczuwam w związku z kształtem obchodów stulecia niepodległości w naszym kraju. To prawda – dostaliśmy z Ministerstwa Edukacji polecenie, by 9 listopada o godzinie 11.11 cała szkoła odśpiewała cztery zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego” i z radością się do tych obchodów szykujemy. Jednak zastanawiam się, jaki jest poziom społecznej świadomości wartości naszej niepodległości, jaka jest wiedza o czynnikach, osobach, wydarzeniach, które Polakom przywróciły wolność.
Ostatnie spotkanie bardzo cool(turalne) pokazało, jak mało wiemy o najważniejszych momentach naszej historii i jak nikt nie wykorzystuje jubileuszu, by zwiększyć naszą narodową świadomość historyczną. Rządzący, elity partyjne zajęte są walką polityczną. Mówi się dużo o obchodach stulecia niepodległości, ale tak naprawdę tego niezwykłego wydarzenia w ogóle się nie świętuje!!!
11 listopada jest datą bardzo umowną, związaną z przyjazdem Marszałka Józefa Piłsudskiego do Warszawy. Ale przecież to jedno wydarzenie nie przywróciło Polsce niepodległości!!! Może powinno się zacząć świętowanie od stycznia 2018 r. i wyświetlić gdzieś na gmachach budynków rządowych oświadczenie premiera brytyjskiego Lloyda George’a o konieczności odbudowy wolnej Polski. A już na pewno – czternastopunktowy program pokojowy prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona. 3 czerwca br. – przypomnieć sukces Romana Dmowskiego, wspierającego działalność dyplomatyczną Ignacego Jana Paderewskiego. 3 czerwca 1918 r. w Wersalu Konferencja Międzysojusznicza uchwaliła, że utworzenie wolnej Polski z dostępem do morza jest jednym z warunków trwałego pokoju w Europie. 31 października 1918 r. miało miejsce wyzwolenie Krakowa spod władzy Austriaków. 11 listopada – wyzwolenie Warszawy spod władzy niemieckiej. 18 listopada Józef Piłsudski został Naczelnikiem Państwa Polskiego. W grudniu, w Poznaniu – na skutek przemówienia Jana Ignacego Paderewskiego wybuchło powstanie wielkopolskie, które doprowadziło do połączenia Wielkopolski z Rzeczpospolitą … i tak dalej, i tym podobne. Te fakty powinny zostać przywołane – na elewacjach budynków, tablicach reklamowych. Powinni zostać przypomniani twórcy tych wydarzeń. Wybitne, niezwykłe osoby, wspaniali Polacy. Ich twarze, ich pomysły, ich działania, ich czyny … Jest tyle materiałów dokumentalnych. Tylko jeden Wiesław Dąbrowski, twórca filmu o Ignacym Janie Paderewskim ma ich na kilkanaście godzin projekcji…
Powinni zaistnieć w przestrzeni publicznej obcokrajowcy, zachwyceni Polską i Polakami…
Na przykład taki Richard Wagner… Utożsamiany z germańskim duchem, ukochany kompozytor Adolfa Hitlera, który zachwycony dzielnością Polaków w powstaniu listopadowym skomponował w 1836 r. uwerturę pt. „Polonia”.
Samo machanie biało-czerwonymi chorągiewkami i śpiewanie hymnu to moim zdaniem za mało! Nasza narodowa wolność nie jest wcale taka oczywista. Warto o nią dbać! Warto dbać o naszą świadomość, naszą wiedzę historyczną.
Może więc zróbmy to chociaż w szkole! Jakieś kalendarium… Jakieś przypomnienie twarzy, słów i czynów! Oprócz odśpiewania hymnu i udekorowania szkoły flagami!
Warto przypomnieć sobie wydarzenia sprzed stu lat! Poczuć dumę z ich twórców! Mądrych, niezależnych, wolnych, pięknych ludzi, polskich patriotów!
Bądźmy naprawdę wolni! Bądźmy Polakami!