WIEM, ŻE NIC NIE WIEM

Sokrates jest mi bliski od studiów, od seminarium z historii filozofii… A może i wcześniej…

Zawsze (już nawet we wczesnym dzieciństwie) uciekałam od posiadaczy i głosicieli jedynie słusznej prawdy, twórców naukowych i paranaukowych modeli funkcjonowania tego i owego, od struktury zarządzania firmą poczynając na istocie wszechrzeczy kończąc.

Kiedy rozpoczęłam pracę jako nauczycielka, jakoś od razu wiedziałam, czułam, że powinnam być bardziej „akuszerką myśli”, niż dyktować aksjomaty i definicje.

Programy IB uwiodły mnie właśnie dlatego, że są bardzo sokratejskie…

Kiedy umarł Jurek, poszłam – jak wielu w takiej sytuacji – w ślady Orfeusza, po swojemu chcąc zrozumieć, przebłagać los, odnaleźć, może nawiązać kontakt…

Przypomniałam sobie różne systemy religijne i filozoficzne, wyjaśniające, co się dzieje z duszą po śmierci. Odświeżyłam własne niegdysiejsze przeświadczenia na ten temat. Sięgnęłam nawet po jakieś książki. Jedno, co mnie uderzyło, momentami rozbawiło, momentami budziło irytację – to niezachwiana pewność wiedzy absolutnej, wyrażana przez ich twórców.

Miałam wrażenie, że ktoś, komu udało się – w efekcie wieloletnich eksperymentów naukowych lub też medytacji – dopasować do siebie dwa puzzle z nieskończonej układanki, zachłyśnięty tym sukcesem, pozwala sobie na tworzenie „obiektywnego” modelu całości. „Znaj proporcjum, mocium panie.”

Stwierdziłam więc, że myślenie o tym i czytanie tego wszystkiego pozbawione jest sensu.

Co wiem…

Kiedy Jurek umarł, miałam problem z dwoma gniazdkami elektrycznymi w domu. Jedno znajduje się w garderobie, przy desce do prasowania. Podłączone do niego są na stałe: żelazko i lampka. Drugie – w korytarzu, z którego wchodzi się do garderoby – służy głównie do włączania odkurzacza.

Nigdy nie lubiłam prasować i starałam się tego nie robić. Mokre ubrania rozwieszam w taki sposób, by po wyschnięciu nadawały się do włożenia lub oddaję je do pralni. W domu prasował głównie Jurek, przede wszystkim – koszule.

Wczesną wiosną kupiłam sobie czarną lnianą bluzkę, która świetnie sprawdzała się podczas upalnych dni. Niestety, ją trzeba było uprasować. Poszłam więc do garderoby, chcę włączyć żelazko – nie działa! Jednocześnie osoba sprzątająca informuje mnie, że w inne niż zwykle gniazdko musiała wetknąć wtyczkę odkurzacza. Rozgrzałam żelazko dzięki innemu gniazdku, bluzkę uprasowałam z trudem bez punktowej lampki… Następnego dnia sprawdziłam obydwa gniazdka – działały. Po kolejnym praniu – znów ta sama historia. Byłam sama w domu. Poprosiłam głośno – „Jureczku, pozwól mi, proszę, uprasować tę bluzkę. Jest lniana, muszę ją uprasować! Będę chodzić z gorącym żelazkiem, jeszcze się oparzę!” Prąd wraca do obu gniazdek. Dokładnie taka sama sytuacja powtórzyła się jeszcze cztery, pięć razy… Potem przestałam nosić lnianą bluzkę i używać żelazka. Regularnie sprawdzamy z panią sprzątającą obydwa gniazdka. Działają.

W jednym czasie na Belwederskiej pękły dwie szklane szyby, jedna na parterze, druga na trzecim piętrze. Na szczęście nie było uczniów – ferie, praca zdalna, nie pamiętam. Pan Mirek usłyszał huk. Zbierał rozsypane w drobny mak szkło. Sprawdzał potem na monitoringu – nikt nie przechodził obok. Obydwoje popatrzyliśmy na siebie i pomyśleliśmy to samo…

Jedna szyba może pęknąć na skutek jakichś naprężeń… Ale dwie naraz?

Myślę, że Jurek chciał jednoznacznie przekazać informację, że jest…

Kiedy jeżdżę na cmentarz, zawsze świeci słońce, choć ze dwa razy ruszałam z domu w deszczu. Stoję przy grobie ze ściśniętym sercem i ściśniętym gardłem, choć wiem, że pod płytą jest jedynie urna z prochem. Myślę o kwiatkach. Wiosną zasadzę wokół barwinka, niech się płoży. Między barwinki powtykam najpierw różnokolorowe bratki, potem – wielobarwne begonie, które tak bardzo sprawdziły się w tym roku i kwitną do dziś. Po Wszystkich Świętych po obu stronach pionowej płyty wkopię cebulki różnokolorowych krokusów, tulipanów i irysów.

Palę dużo świeczek – i na grobie, i w domu, choć nie przekonują mnie różne teorie, dlaczego jest to takie ważne dla dusz zmarłych…

Jurek często mi się śni, choć nie zawsze te sny pamiętam. Budzę się jednak w poczuciu bycia razem i – codziennie! – widok pustego łóżka paraliżuje mnie i zatyka oddech.

Więc nie wiem – dlaczego tak musiało być… Nie wiem, po co to wszystko… Czuję, że Jurek jakoś jest nadal ze mną i to tajemnicze, niejasne i niepewne „jakoś” musi mi wystarczyć…

Leave a Reply