Od zawsze lubiliśmy bzy…
Mama od maleńkości regularnie zabierała mnie do Ogrodu Botanicznego przy Alejach Ujazdowskich. Szczególnie celebrowała czas kwitnienia tulipanów, bzów i róż…
Jurek z kolei wychowywał się w ogrodzie swojego rodzinnego domu w Międzylesiu. Bzy stanowiły ważną jego część.
Kiedy sprowadziliśmy się do segmentu na Ursynowie, sami urządzaliśmy mały ogródek. Nie mogło zabraknąć w nim kwitnących krzewów – forsycji, migdałków, jaśminów, azalii, magnolii, kaliny, ale liczebnie dominują bzy. W ciągu ponad dwudziestu lat małe krzewy zamieniły się w okazałe drzewa, które w pełni można podziwiać dopiero z okien na piętrze. Kiedy rano odsłaniam i otwieram okna w sypialni, mam widok jak gigantyczny bukiet bzów – pięć okazałych drzewek lilaków w różnych kolorach robi niesamowite wrażenie! A do tego oszałamiający zapach! Kiedy wędrujemy z Luną na codzienne spacery, czujemy tę cudowną bzową woń z daleka…
Bzy obok wiejskiego domu – jeszcze malutkie…