Wyniki matury były niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem na początku wakacji. Lepsze średnio o punkt w stosunku do ubiegłorocznych utrzymały dobrą tendencję od czasu, gdy Joasia Majorek została koordynatorką IBDP w naszej szkole. Wzrost efektów nauczania jest wyraźny. Podziękowania należą się Joasi oraz wszystkim nauczycielom. Uczniom gratuluję. Zwłaszcza tegorocznej rekordzistce, która dostała się na wszystkie uczelnie, na które chciała się dostać, z Oxfordem włącznie.
Nowy Jork jest bohaterem fascynującej książki, która – ze względu na swoje gabaryty – pochłonęła mnie właśnie w wakacje. Jej autor – Edward Rutherfurd – napisał także dwie inne powieści, związane tematycznie z miastami – Londynem i Paryżem. Historia miasta, skupiającego jak w soczewce historię Stanów Zjednoczonych od 1664 do 2009 roku, przez pryzmat rozwoju cywilizacyjnego, życia codziennego, idei, procesów historycznych, tendencji politycznych i mód, a także ludzkich emocji, ambicji i pragnień. Pozwala lepiej zrozumieć także współczesne nam czasy. Pomyślałam o Warszawie. O jej niezwykłej historii…. Czy kiedyś doczeka się podobnej książki… Bo na pewno zasługuje.
Z wakacyjnych lektur – jeszcze kryminały ze zgrabną intrygą, podlaną smakowitym psychologicznym sosem, Katarzyny Puzyńskiej – „Więcej czerwieni”, „Motylek”, „Trzydziesta pierwsza”.
Japończycy (?) w Malborku. Taki widok. Korek przed mostem. Po lewej Nogat, za nim – krzyżacki zamek. Na zielonym poboczu od strony rzeki – grupa osób w takich samych kapeluszach z szerokimi rondami. Z daleka myślałam, że to dzieci… Siedzą z malarskim ekwipunkiem i uwieczniają piękny widok na malborski zamek. Z bliska okazało się, że to Azjaci, prawdopodobnie Japończycy!, tym razem – bez aparatów fotograficznych, lecz z pędzlami i ołówkami…
Energia żywiołów. Plaża. Silny wiatr dmący w napięty do granic możliwości parawan. Ostre słońce. Fale pomimo wiatru niezbyt wysokie, ale woda zmącona, z piachem i wodorostami. Jakieś prądy morskie przeciwstawne do kierunku wiatru. Ciało na ręczniku frotte czuje tę dziką energię – wiatru, wody, piasku i słońca. Te naprężenia, napięcia przeciwstawnych energii, stłumiony ryk, huk – fal i ściskanego przez wiatr i wodę piasku. Lubię bałtyckie żywioły. Pozwalają zapomnieć o bożym świecie. Zatopić się. Odjechać. Poczuć czas wakacji.