Pytanie o sens pojawia się wcześnie, prawie od razu…
Mała dziewczynka, która nie chce chodzić po trawie, bo wie, że jej stąpnięcie może być końcem świata dla zaaferowanej swoimi licznymi obowiązkami mrówki… Lub innego małego stworzonka…
Dorośli też to wiedzą. Starają się nie myśleć…
Jemy świąteczny schab ze śliwkami i próbujemy nie wiedzieć, że produkt hodowlany, który nam to umożliwił, jest stworzeniem, równie inteligentnym i wrażliwym jak nasz pies, któremu jesteśmy skłonni – po jego śmierci – postawić pomnik na psim cmentarzu.
Jadąc na południe, ciesząc się na spotkanie z cudami Wenecjii czy Florencji, uśmiechając się w myślach do zbliżających się przepięknych plaż Gargano, mijamy całe konwoje tirów, w których swoją ostatnią – pełną cierpienia drogę – odbywają konie.
Staramy się nie myśleć…
Bywałam – niestety – na pogrzebach uczniów.
Pierwszy miał miejsce około roku 1980. Zmarła moja uczennica – jedenastoletnia… Ola… mądra, wrażliwa, śliczna… Ze zdziwionymi brwiami, jak rozpędzone jaskółki…
Pogrzeb był na Powązkach… Potem inne…
Jaki to ma sens…
No i mieszkający na stałe w moim myśleniu o życiu – Janusz Korczak. Świecki święty. Mędrzec, który nie opuścił najmłodszych w chwili próby… Ten marsz świątecznie ubranych dzieci, idących w spokoju i porządku. Najstarszy chłopiec trzyma chorągiew domu dziecka. Najmłodszego niesie Stary Doktor. Dzieci są przygotowane, na ile się dało – nowoczesną metodą dramy uczyły się śmierci. Idą do wagonów wysypanych wapnem. Wcześniej wożono nimi krowy i świnie – do rzeźni. Potem ludzi – do obozów śmierci.
Jacyś przedsiębiorcy, jacyś inżynierowie zaplanowali te transporty. Skalkulowali. Obliczyli przepustowość urządzeń do zabijania. Zarobili niemałe pieniądze…
Jaki to ma sens…
Młody, pełen miłości i wyrozumiałości Nauczyciel, głoszący Dobro i Wybaczenie. Samotny w złorzeczącym mu, pełnym nienawiści tłumie. Wyszydzany. Katowany na oczach wielu, ku ich uciesze…
A jednak…
Co roku spod zeschłych liści energicznie przebijają się mocarne liście i pąki krokusów, żonkili, tulipanów i konwalii …
Suche wydawałoby się martwe gałązki obsypują się jaskrawożółtymi kwiatuszkami – to forsycje. Na innych pozornie suchych gałęziach rozsiadają się bajeczne – białe, białoróżowe i różowe ogromne kwiaty – to magnolie.
Trawnik pokrywają kępy leśnych fiołków. Wszystko rośnie w oczach.
W brzuchu dorosłego już Dziecka kiełkuje nowe życie…
Jak co roku, szykujemy się, by – pełni nadziei – zawołać: Alleluja!