RADOŚĆ OD POKOLEŃ

Na ogół co piątek, w trakcie dużych zakupów w rozlicznych marketach, wpadamy na kawę do cukierni Grycana.

Na ścianach wiszą tuż powojenne rodzinne zdjęcia właścicieli słynnych lodziarni.

Wzruszające i poruszające. Szczególnie jedno. Widzimy na nim to, co pozostało po mieście. Morze ruin. Przez te ruiny biegnie ulica, starannie odgruzowana. Na niej – wyłącznie piesi. Jest chyba wiosna. Trudno to z pewnością stwierdzić – na zdjęciu nie widać ani jednego drzewka, ani źdźbła trawy nawet. Tylko gruzowisko. Wygląda jednak na to, że jest czas wiosennej słonecznej niedzieli. Ludzie wylegli na spacer. Na pierwszym planie uśmiechnięty młody mężczyzna pcha drewniany wózek z napisem „Lody Miś”. Przechodnie są starannie ubrani. Zwłaszcza kobiety. Na szczupłych, długich, bardzo zgrabnych nogach mają pantofle na niewielkim obcasie. Eleganckie spódniczki tuż za kolano. Dopasowane żakiety lub wiosenne płaszczyki. Czasami białe bluzki, z wyłożonymi kołnierzykami, starannie wyprasowane. Wszystkie są modnie uczesane. Te ubrania to zapewne dar od „cioci UNRRY”.

Przypominam – przed chwilą zakończyło się piekło drugiej wojny światowej. Każda z tych osób na zdjęciu zapewne opłakuje pamięć swoich bliskich, czy wręcz – najbliższych. Każda z nich była świadkiem dramatycznych i traumatycznych wydarzeń, które nie mieściły i nie mieszczą się w głowie. Większość z nich cudem uniknęła śmierci.

Pod ruinami, widocznymi na zdjęciu, zginęli ludzie. Mnóstwo ludzi. Większość ciał nie została pochowana. Dzień jest ciepły. Grzeje słońce. Ciała rozkładają się. Osoby na zdjęciu muszą to czuć.

A jednak elegancko ubrane i uczesane wyległy w niedzielę z ruin na ulicę, by spotkać się z kimś bliskim, zjeść lody, poflirtować, czy po prostu – rozkoszować się słońcem. Siła życia! Magia życia! Imponująca drapieżność, przekora i bezczelność życia, które nie daje sobie złamać karku i uśmiecha się pomimo wszystko!

Ta sytuacja trwa do dziś i trwać będzie, bo taka jest natura człowieka – trochę dobra, trochę zła. Nasze ulice nie są w ruinie, ale przecież dzięki telewizji możemy znaleźć się na ulicach Alleppo. Dzięki dziennikarzom poznajemy wiele miejsc, gdzie ludzie przetrzymywani są w nieludzkich warunkach, głodzeni, torturowani, zamykani w obozach koncentracyjnych, odzierani z godności i nadziei. Także dzieci, także młodziutkie dziewczynki i kobiety. Nie tak dawno w centrum Europy dochodziło na oczach cywilizowanego świata do ludobójstwa na masową skalę. Przypominam – 1995 rok, Srebrenica. Musimy to wiedzieć. Musimy o tym pamiętać w każdej chwili naszego życia, choć serce kurczy się wtedy jak orzeszek. Widzieć oczy dzieci Alleppo. Oczy dzieci wędrujących z doktorem Korczakiem do towarowych wagonów. Nie możemy się łudzić, że tego nie ma. To jest!

Człowiek człowiekowi zgotował taki los – wtedy, teraz i w przyszłości.

A jak zrozumieć sytuację kilkuletniego dziecka zmagającego się heroicznie ze śmiertelną chorobą…

A jednak zachęcam do radości! Także – do radosnego pomagania! Do radosnej apoteozy życia, pomimo wszystko i dopóki trwa! Do radosnej solidarności z innymi! Do radosnego wyciągania z mroku kogo się da i jak się da!

Jestem wdzięczna mojemu ojcu, że miał siłę przeżyć obóz koncentracyjny. Że po wyzwoleniu nie popełnił samobójstwa, jak wielu innych byłych więźniów faszystowskich kaźni. Że dał mi szansę na życie. Że – z wyraźną ogromną radością i wzruszeniem – czytał mi na głos „Ballady i romanse” oraz „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, ucząc miłości do literatury.

Przyłączam się do tych, którzy radośnie, pięknie i mądrze pomagają innym – do księdza Jacka Stryczka, Jurka Owsiaka, Janiny Ochojskiej…

Znów niedługo zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy…

No i pamiętajmy o UNICEFie, który ratuje dzieci w objętych szaleństwem wojny miejscach na świecie.

Idźmy na lody! Uśmiechnijmy się do sąsiada!

 

 

 

Leave a Reply