POWRÓT

Twoja zimowa kurtka na wieszaku… Twoje buty w przedpokoju… Ostatnio używałeś ich w grudniu. Cień Twojego zapachu w garderobie… Za oknem mewa. Krzyczy zaskakująco żałobnie – jak czajka, rozpaczająca po śmierci piskląt… Przemyka kos, niby bezsensownie czarna mysz… Potem frunie na gałąź, znika mi z oczu w liściach, lecz już po chwili słychać jego śpiew… Umiałeś naśladować śpiew kosów i szpaków…

A tam, gdzie byłam, na nadbałtyckiej plaży, czułam wszędzie twoją niewidoczną obecność. Zdawało się, że za chwilę zobaczę cię kątem oka gdzieś obok – opalającego się na leżaku, brodzącego po płyciźnie, pływającego wzdłuż linii boi. Poznaliśmy się nad morzem. Kilka razy do roku staraliśmy się nad nim bywać…

Gdy grałam z Tadziem w szachy – szachowa neofitka – słyszałam twoje podpowiedzi i raz nawet przeżyłam zaskoczenie: babciu, właśnie dałaś mi mata! Sama tego nie zauważyłam!

Czułam twoje zadowolenie, gdy grałam z Tadziem w siatkówkę i rozmawiałam z nim o polskiej drużynie siatkarskiej… Nie mogliśmy sobie obydwoje przypomnieć nazwiska libero… Usłyszałam twoją podpowiedź – Zatorski!… Cieszyłeś się, gdy wnuczęta były zajęte, wciągnięte w zabawę, roześmiane, gdy jadły z apetytem, skakały przez fale, budowały zamki z piasku, gdy wspominały dziadka i przytulały się do mnie… Czułam w swoim twój niepokój (pomimo bliskiej obecności Ewy), gdy pływały na dmuchanym kole. Nie lubiłeś takich zabawek.

Teraz wytrząsam piasek z twoich sportowych toreb, które towarzyszyły nam nad morzem. Ocieram się o twoje koszule, kiedy w garderobie próbuję wyprasować sobie bluzkę, negocjując z tobą obecność prądu w gniazdku, do którego podłączone jest żelazko…

Próbuję zrozumieć… Rozpoznać te astralne przestrzenie i sens tego, co się wydarzyło… Za oknem wciąż przejmująco krzyczy mewa…

Leave a Reply