Są siłą. Lubię je. Pomagają spojrzeć na sprawy z wielu perspektyw i punktów widzenia. Także takich, na jakie by się samemu nie wpadło… Pozwalają uszczelniać, poprawiać organizację szkoły, warunki pracy, podejście do zadań…. Uwielbiam swoich dyskutantów, zwłaszcza jedną….
Ale czasami czyjś punkt widzenia jest tak abstrakcyjny dla mnie, tak trudny do wyobrażenia sobie… A dyskutant przekonuje, że jest normą… Że wynika w dodatku z naukowych teorii… Na przykład w zarządzaniu ludźmi…
Poglądem, z którym kompletnie nie umiem się zgodzić, jest tak zwana Piramida Maslowa. Według Abrahama Maslowa, aby pojawiła się u człowieka potrzeba samorealizacji, najpierw muszą być zaspokojone potrzeby bardziej pierwotne – fizjologiczne, bezpieczeństwa, miłości i przynależności, szacunku i uznania.
Zgodnie z tą teorią, im lepsze stwarzasz warunki swoim pracownikom, tym lepiej oni pracują.
Uważam, że zgodnie z tą teorią nie byłoby możliwe m.in. funkcjonowanie Polskiego Państwa Podziemnego w czasie okupacji niemieckiej, w tym – tajnych kompletów, kolportowanie literatury „drugiego obiegu” w stanie wojennym, twórczość głodujących, często poniżanych wielu artystów i myślicieli, którzy doczekali się uznania dopiero pośmiertnie itp. Itd. Nie byłyby możliwe także zachowania tzw. zwykłych, przeciętnych ludzi. W czasie okupacji moja mama nocami przepisywała, kaligrafując, dzieła swojego ulubionego pisarza – Stanisława Wyspiańskiego. Smakowała każde słowo z osobna, dopieszczając je także plastycznie. Uczyła się też całych fragmentów, np. „Wesela” na pamięć. Sama pozbawiała siebie możliwości zaspokojenia potrzeby fizjologicznej, jaką jest potrzeba snu. Nie miała za grosz poczucia bezpieczeństwa, choć cała wiedza o okropnościach okupacji zaczęła do niej docierać już po wyzwoleniu. Przynależność do narodu polskiego nie wywoływała szacunku i uznania w oczach niemieckich współbraci i pracodawców. Wręcz przeciwnie.
To kaligrafowanie wersów genialnego pisarza było ucieczką od jałowej, przerażającej rzeczywistości. Nadawało życiu sens.
W obozach koncentracyjnych niektórzy skrajnie wygłodzeni więźniowie wymieniali chleb na ołówek, żeby mieć czym pisać, także wiersze, lub rysować, np. portrety współwięźniów. Za jedno i drugie groziła śmierć. A jednak robili to.
Uważam, że wykorzystywanie koncepcji Piramidy Maslowa do tworzenia systemu motywowania nauczycieli do pracy jest – jednak, mimo wszystko, w dużym stopniu – godzeniem w etos zawodu nauczyciela.
Są zawody, należy do nich właśnie zawód nauczyciela, także – lekarza, pielęgniarki, duchownego – których wykonywanie powinno się – moim zdaniem – wiązać z poczuciem misji, misji, która staje się sensem istnienia osoby, wykonującej ten zawód.
Często mówię uczniom, iż największym szczęściem i wolnością człowieka jest sytuacja, kiedy wykonując to, co kocha robić, otrzymuje za to wynagrodzenie. To jest cel, który daje w życiu spełnienie, poczucie sensu. Mówię też, że jeśli się coś kocha robić, wkłada się w tę czynność 100% uwagi i zaangażowania, całą swoją wrażliwość i inteligencję, osiągnie się sukces. Prawdopodobnie również finansowy. Natomiast jeśli wybieramy kierunek studiów i przyszły zawód, kierując się jedynie przewidywanymi wysokimi zarobkami w przyszłości, skazujemy siebie na porażkę, pod każdym względem, także – człowieczym. Bo sprzedajemy swój czas, swój potencjał za pieniądze – a to jest rodzaj prostytucji i nie ma to nic wspólnego z samorozwojem. Nigdy także nie dane nam będzie rozwinąć pełni naszych możliwości. Nie zaznamy także szczęścia. Bo dzielenie życia na czas katorżniczej pracy, która przynosi ewentualny znaczący dochód, i na czas wydawania zarobionych pieniędzy dla tak zwanej przyjemności – kończy się tak jak w filmie „Wilk z Wall Street”, a w najlepszym wypadku – na kozetce psychoterapeuty.
Mówię także często młodym nauczycielkom, że jeśli nie mają poczucia misji, nie potrafią czerpać „dzikiej radości”, obserwując rozwój uczniów, powinny zastanowić się nad zmianą zawodu. Powtarzam także, że nie pracują dla mnie, dla pensji, dla rodziców. Pracują dla uczniów. I to właśnie wobec uczniów obowiązuje ich – przede wszystkim – lojalność, uczciwość, kierowanie się sumieniem.
Przyznaję więc uczciwie – nie wierzę w Piramidę Maslowa. W moich doświadczeniach życiowych, w doświadczeniach życiowych moich bliskich, a także w doświadczeniach życiowych różnych pokoleń Polaków – nie sprawdziła się.
W sukurs przychodzi mi lektura wywiadu z Jackiem Walkiewiczem, w ostatnim numerze Dużego Formatu, pt. „Życie udane, czy udawane?”.
Jacek Walkiewicz to ”psycholog, mówca, trener … guru prezesów, pracowników korporacji, których uczy, jak żyć w zgodzie ze sobą”. Garść cytatów z wywiadu:
„ … słynne zdanie amerykańskiego szkoleniowca Davida Neenana: Bycie bohaterem własnego życia to akt odwagi.”
„Jeśli nie będziesz pracował z pasją i dobrze za 10 zł za godzinę, to nie będziesz też z pasją i dobrze pracował, jak ci dadzą 1000 zł za godzinę.”
„Praca bez przyjemności musi być koszmarem.”
„Kiedy odnosisz w życiu sukces? Wtedy gdy za pieniądze robisz coś, co byś i tak robił, nawet za darmo.”
„ – Pieniądze nie motywują ludzi?
– Nie. A raczej nie wszystkich i nie tak bardzo, jak się wydaje. Znam firmę, gdzie podniesiono pracownikom z dnia na dzień pensję o 100 proc.
– Byli szczęśliwi?
– Pewnie tak. Ale efektywność spadła. Nie jest więc tak, że gdy ktoś dostanie dwa razy więcej, to jego jakość pracy pójdzie dwa razy do góry. Znam tez firmy, gdzie wszystkich ludzi traktuje się według tych samych zasad, są samochody, bonusy, eventy, a oni i tak są roszczeniowi i narzekają na kiepską atmosferę.
– A gdzie jest dobrze?
– Tam, gdzie ludzie utożsamiają się z tym, co robią.”
Warto więc, jak sądzę, tworząc takie miejsce, jakim jest szkoła, współpracować z nauczycielami, którzy utożsamiają się z wykonywanym przez siebie zawodem i dla których nauczycielstwo wynika z poczucia misji, z pragnienia kształtowania osobowości ucznia, a przede wszystkim – z mocnego wewnętrznego imperatywu bycia – jak Sokrates – położnikiem samodzielnej, twórczej, jedynej w swoim rodzaju myśli, która rodzi się w głowie naszego ucznia.
Choć oczywiście uważam, że nauczyciel powinien mieć stworzone jak najlepsze warunki pracy. Nie wydaje mi się jednak, żeby te warunki miały jakikolwiek wpływ na jakość wykonywanej przez niego pracy.