PAULINA WŁOSZCZOWSKA – POŻEGNANIE JURKA, 21.01.21

Istota wspomnień polega na tym , że nic nie przemija[1], a więc pozostaniesz, Jurku, w moich wspomnieniach. A te wspomnienia to obrazy – zaśnieżona droga w Szklarskiej Porębie, gdy, idąc pod górę, pokonywaliśmy zaspy śnieżne, tajemnicza droga prowadząca do Złotego Widoku, piasek, morze i małe bursztyny, czerwona czapeczka na ulicy Mariackiej w Gdańsku i ta cukiernia w kolorze indygo, do której już potem z Maćkiem nigdy nie mogliśmy trafić,  tańce przy ognisku i tańce na trawie, wspaniała muzyka i płyty flamenco. Dużo dobrych wspomnień. Dziękuję Ci, Jurku, za to wszystko i za to, że w trudnych chwilach pomogłeś mi bardzo, choć wcale nie musiałeś.

Trudno pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby – ten wiersz Miłosza niech będzie uspokojeniem i pocieszeniem –  po dobrym, pięknym i pełnym miłości życiu, przychodzi śmierć, która nie jest końcem – nie odchodzimy w pustkę.

Rzeki

Pod rozmaitymi imionami was tylko sławiłem, rzeki!

 Wy jesteście i miód, i miłość, i śmierć, i taniec.

Od źródła w tajemnych grotach bijącego spośród omszałych kamieni,

Gdzie bogini ze swoich dzbanów nalewa wodę żywą,

               Od jasnych zdrojów na murawach, pod którymi szemrzą poniki,

Zaczyna się wasz bieg i mój bieg, i zachwyt i przemijanie.

Na słońce wystawiałem twarz, nagi, sterujący z rzadka zanurzeniem wiosła,

I mknęły dębowe lasy, łąki, sosnowy bór,

Za każdym zakrętem otwierała się przede mną ziemia obietnicy,

               Dymy wiosek, senne stada, loty jaskółek brzegówek, piaskowe obrywy.

Powoli, krok za krokiem, wstępowałem w wasze wody

I nurt mnie podejmował milcząco za kolana,

Aż powierzyłem się, i uniósł mnie, i płynąłem

Przez wielkie odbite niebo triumfalnego południa.

               I byłem na waszych brzegach o zaczęciu letniej nocy,

Kiedy wytacza się pełnia i łączą się usta w obrzędzie.

I szum wasz koło przystani, jak wtedy w sobie słyszę

Na przywołanie, objęcie, i na ukojenie.

Z biciem we wszystkie dzwony zatopionych miast odchodzimy.

               Zapominanych witają poselstwa dawnych pokoleń.

A pęd wasz nieustający zabiera dalej i dalej.

I ani jest, ani było. Tylko trwa wieczna chwila.

                                                                                        Czesław Miłosz, Hymn o perle (1982


[1] E. Canetti

Leave a Reply