„Istota wspomnień polega na tym , że nic nie przemija”[1], a więc pozostaniesz, Jurku, w moich wspomnieniach. A te wspomnienia to obrazy – zaśnieżona droga w Szklarskiej Porębie, gdy, idąc pod górę, pokonywaliśmy zaspy śnieżne, tajemnicza droga prowadząca do Złotego Widoku, piasek, morze i małe bursztyny, czerwona czapeczka na ulicy Mariackiej w Gdańsku i ta cukiernia w kolorze indygo, do której już potem z Maćkiem nigdy nie mogliśmy trafić, tańce przy ognisku i tańce na trawie, wspaniała muzyka i płyty flamenco. Dużo dobrych wspomnień. Dziękuję Ci, Jurku, za to wszystko i za to, że w trudnych chwilach pomogłeś mi bardzo, choć wcale nie musiałeś.
Trudno pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby – ten wiersz Miłosza niech będzie uspokojeniem i pocieszeniem – po dobrym, pięknym i pełnym miłości życiu, przychodzi śmierć, która nie jest końcem – nie odchodzimy w pustkę.
Rzeki
Pod rozmaitymi imionami was tylko sławiłem, rzeki!
Wy jesteście i miód, i miłość, i śmierć, i taniec.
Od źródła w tajemnych grotach bijącego spośród omszałych kamieni,
Gdzie bogini ze swoich dzbanów nalewa wodę żywą,
Od jasnych zdrojów na murawach, pod którymi szemrzą poniki,
Zaczyna się wasz bieg i mój bieg, i zachwyt i przemijanie.
Na słońce wystawiałem twarz, nagi, sterujący z rzadka zanurzeniem wiosła,
I mknęły dębowe lasy, łąki, sosnowy bór,
Za każdym zakrętem otwierała się przede mną ziemia obietnicy,
Dymy wiosek, senne stada, loty jaskółek brzegówek, piaskowe obrywy.
Powoli, krok za krokiem, wstępowałem w wasze wody
I nurt mnie podejmował milcząco za kolana,
Aż powierzyłem się, i uniósł mnie, i płynąłem
Przez wielkie odbite niebo triumfalnego południa.
I byłem na waszych brzegach o zaczęciu letniej nocy,
Kiedy wytacza się pełnia i łączą się usta w obrzędzie.
I szum wasz koło przystani, jak wtedy w sobie słyszę
Na przywołanie, objęcie, i na ukojenie.
Z biciem we wszystkie dzwony zatopionych miast odchodzimy.
Zapominanych witają poselstwa dawnych pokoleń.
A pęd wasz nieustający zabiera dalej i dalej.
I ani jest, ani było. Tylko trwa wieczna chwila.
Czesław Miłosz, Hymn o perle (1982
[1] E. Canetti