Obejrzeliśmy „Kler”. Smarzowski – jak zwykle – celny i ostry jak brzytwa. Ale ponieważ na tym blogu ma być wyłącznie optymistycznie, nie będę recenzować filmu. Chociaż chciałoby się przynajmniej odnieść do niemej roli mojego dziewięćdziesięciosiedmioletniego wujka – Roberta Rogalskiego… Może innym razem…
Podczas oglądania filmu w zakamarkach mojej pamięci otworzyła się szufladka ze starą piosenką, którą śpiewała mi wiele lat temu – piastująca mnie przez dziewięć lat – ciocia-babcia: „Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą…”.
W Googlach próbowałam dowiedzieć się czegoś o tej piosence oraz znaleźć pełny jej tekst. Okazało się, że jest to utwór kresowy, dworsko-ludowy i jest wiele jego wielozwrotkowych wersji. Natomiast nigdzie nie znalazłam tej wersji, która jest mi znana. Postanowiłam więc przynajmniej na tym blogu ją zapisać, żeby nie uleciała w niebyt.
Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą,
A ja doliną.
Ty zakwitniesz różą, ty zakwitniesz różą,
A ja liliją.
Przed tobą będą, przed tobą będą
Czapki zdejmować.
A mnie jako księdzu, a mnie jako księdzu
Rączki całować.
Taki nostalgiczny klimat rozstajnych dróg… 🙂