NIE MAMY CZASU NA NIEMIŁOŚĆ

Tak się składa, że od wielu lat niemal codziennie przejeżdżamy ul. Dolną, w dół. Często – w porze korków. Mam sporo czasu na oglądanie elewacji mijanych domów. Kiedyś wzruszały mnie napisy: „Dolny Mokotów wita”, „1944 pamiętamy”, kotwice – symbol Polski Walczącej… Etos powstańczy jest bliski mojemu sercu. Przywiązanie do Warszawy, mojego kochanego, rodzinnego miasta, którego nie umiałabym zamienić na żadne inne, także… Przywiązanie do Mokotowa, na którym się urodziłam, do Ochoty, na której spędziłam dzieciństwo i młodość… Do Ursynowa, który pokochałam ze względu na bliskość Lasu Kabackiego… Wzruszały mnie dwa portrety Kazimierza Dejny po lewej stronie ulicy Dolnej, choć trudno mnie zaliczyć do kibiców piłki nożnej. Teraz, gdy podobno kotwice drukuje się na bieliźnie, a powstańczy etos został zawłaszczony przez coraz bardziej brunatną młodzież, emocje pokomplikowały się, są już mniej jednoznaczne…

Od pewnego czasu przejmuje mnie inny, nowy napis: „nie mam czasu na niemiłość.”

Teraz już będę się asekurować – nie wiem, jakie są intencje jego twórców, ale napis jest w przestrzeni publicznej i daję sobie prawo do odbierania go po swojemu.

Zgadzam się – nie mamy czasu na niemiłość. Dostaliśmy niepowtarzalny i limitowany czas, by zrealizować swój potencjał. „Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy,  dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.” Dlatego warto szanować każdą chwilę, warto próbować nadać jej sens. Rozkoszować się aromatem malin, bliskością drugiego człowieka, wschodami i zachodami słońca, podniebnym śmiganiem jerzyków i jaskółek… Bo przecież „nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata”.

Z tego powodu warto żyć „con amore”, z zaangażowaniem, zachwytem, entuzjazmem, pełną parą. Dociekać – po co? Dlaczego? Jak to działa? Dlaczego te procesy przebiegają tak, a nie – inaczej? Czemu ta książka, ten obraz, ta piosenka mnie jakoś obchodzi, a inna – nie? Po co jestem? Jaką mam misję do spełnienia?

Szkoła powinna być takim gorącym, fascynującym miejscem poszukiwań. I dla uczniów, i dla nauczycieli! Jak przełamać lęk, niemożność zrozumienia w uczniu X? Jak zmotywować ucznia Y? Jak sprawić, by uczennica Z znalazła przyjemność w kreowaniu samej siebie, w swoim rozwoju, by uwierzyła we własny potencjał i czerpała radość z nauki?

PYP, MYP i DP są takimi gorącymi programami, angażującymi emocje, pobudzającymi ciekawość. Jeśli jeszcze nastąpi zderzenie tych programów z ludźmi, którym o coś w życiu chodzi, którzy wiedzą, po co są nauczycielami lub – po co są uczniami, efekty budzą podziw i zachwyt.

Przykładem – ostatnia „zielona szkoła”. Jakiś nauczycielski indywidualny lub zbiorowy geniusz wymyślił temat: „Koszelówka strategiczna” i sekwencję profesjonalnych działań, codziennie od 10.00 do 22.00. Uczniowski – indywidualny lub zbiorowy – geniusz dopełnił scenariusz swoją nieposkromioną kreatywnością i żywiołowością.

„Nowi” nauczyciele zastanawiają się, jak jest możliwa wielogodzinna, codzienna aktywność ucznia i nauczyciela, na najwyższych obrotach…. No i okazuje się, że taka formuła działa. Daje dużo satysfakcji, a nawet – wzruszeń. Zmienia ludzi.

I to jest cudowne, bo naprawdę nie mamy czasu na niemiłość, na nijakość i bylejakość.

 

Leave a Reply