Kiedy byłam bardzo mała, pierwszą dłuższą frazą, którą opanowałam, był zwrot: „nie mam ciasiu”. Używałam go, gdy czułam się zakłopotana i chciałam się oddalić. Niektórzy dorośli nadawali mi różne przezwiska (np. tapsik, cyplonok, chałeczka), a jednym z nich było: niemamciasiu. Jak tam nasze niemamciasiu? Co tam u naszego niemamciasiu?
Ostatnio tyle się działo. Przeprowadzka. Dwie części konferencji. Urządzanie nowej siedziby. Zdawanie starej. Różne usterki. Braki. Oswajanie nowej przestrzeni. Mnóstwo spraw formalnych. Sprawa sądowa z dłużnikiem. Sprawy nauczycielskie, uczniowskie, kadrowe. Zakupy. Wybory. Urządzanie teatru. Teraz siłowni. Za moment – placu zabaw. Jednego. Drugiego. Zdarza mi się pisać służbowe maile po godzinie 24.00… Uff! Pojawia się natrętna myśl – na nic nie mam czasu! Nawet na pisanie bloga.! A przecież tyle interesujących rzeczy się działo, o których chciałabym napisać! Brałam udział w ciekawym seminarium: „Drogi do edukacji”, zorganizowanym przez WCIES. Odbyła się – bardzo udana!!! – nasza sztandarowa akcja, mój ukochany uliczny happening – Literacka Mapa Warszawy!!! Uczniowie zrealizowali wspaniałe i jakże różnorodne pomysły! Pogoda dopisała! O wszystkim chciałabym napisać! I nie mam czasu!!! Straszne!!! Do tego dochodzą ludzkie emocje – nie zawsze dobre! Bo inni wokół też uważają, że mają za dużo, za trudno i stale pod wiatr! Czasem lęki rodziców tworzą szczelne emocjonalne byty, mocne przeświadczenia, przez które nie mogą się przebić żadne racjonalne argumenty. I człowiek jest „ugotowany”!
Kiedy ogarnia mnie przerażająca myśl, że na nic nie mam czasu, kiedy widzę wokół samych sfrustrowanych i rozżalonych ludzi, czuję, jak dłonie i szczęki zaciskają się. Twarz tężeje. W głowie królują natrętne myśli – nie zrobiłam jeszcze tego, tamtego i owego! I kiedy ja to wszystko „ogarnę”?! Zapadam się. Zapominam, że wokół są ludzie, którzy czekają na uśmiech, na żart, na uważne spojrzenie! Że moim zadaniem jest tworzenie radosnego środowiska dla rozwoju uczniów. A ja owładnięta swoim „niemamciasiu”, zapominam, że szkoła to taki delikatny, ulotny twór, w którym równie ważne jak wyniki, organizacja pracy, warunki lokalowe – są emocje: ENTUZJAZM i POCZUCIE SZCZĘŚCIA! I UŚMIECH!
Przecież właśnie o tym zorganizowaliśmy konferencję!
Radosnej szkoły nie mogą tworzyć sfrustrowani perfekcjoniści, którzy stale widzą szklankę w połowie pustą! I zrzędzą! I męczą się! I fukają na świat! Że taki niedoskonały! Że tyle w nim wad, braków i usterek! I jak tu żyć?!
A przecież w maju mieliśmy wszyscy dwa przedłużone weekendy!!! Wiosna jest wyjątkowo piękna! Jest jasno! Tyle słońca! Ptaki śpiewają! Krzewy pachną! No i zdarzają się wspaniali, dzielni ludzie, którzy ZAWSZE!!!, bez względu na zapracowanie i niełatwe okoliczności, mają błysk w oku, życzliwe słowo dla bliźniego i cudowny uśmiech, który „leczy rany”, łagodzi frustracje i pozwala wrócić do świata żywych i radosnych!!!
Dziękuję!!! Jestem w domu!!!