Obserwuję naszych uczniów. Patrzę na ósmoklasistów. Niektórzy z nich są z nami od początku swojej edukacji. Mają za sobą dwa programy IB – Primary i Middle Years Programme. Jeśli jeszcze ich rodzice pochylili się nad sensem tych programów, współpracowali ze szkołą i przyjaźnie wspierali swoje dziecko, stało się coś, co stać się powinno – nastąpił niesłychany rozwój młodych ludzi. Ich wspólnym mianownikiem jest zapał, otwartość, lekkość, radość i wszechstronność. Jest rozpisany konkurs kuratoryjny, olimpiada przedmiotowa – „wchodzimy w to”, bez spięcia i stresu. Można być finalistą lub laureatem bez nerwowego obgryzania paznokci. Jest szansa, żeby zatańczyć i zaśpiewać na scenie – z przyjemnością! Namalować obraz – bez trudu! Przygotować pokaz eksperymentów na Festiwal Nauki – fascynacja i zapał! Wystartować w zawodach sportowych z tej czy innej dyscypliny – oczywiście, już wyciągają szyje po medale! Napisać artykuł w trzech językach do „Gazety Monneta” – proszę bardzo, jest tyle ciekawych tematów do opisania! Przystąpić do samorządu uczniowskiego – oczywista oczywistość! – przyjemnie jest mieć wpływ na rzeczywistość, w której się funkcjonuje, wymyślać i organizować akcje i wydarzenia! Przeprowadzić wywiady dla Telewizji Monneta – ależ to wyzwanie! I tak dalej i tym podobne. Nie ma podziału na „sportowców”, „mózgowców”, „lingwistów” i „artystów”. Hasło „Radość uczenia się” stało się rzeczywistością. A w końcu żyjemy w paskudnych czasach, gdzie liczą się rankingi, najważniejsze są wyniki i uczniowie uginają się pod ciężarem presji – gdzie tu miejsce na radość z procesu uczenia się?!
Ostatnio odbyłam spotkanie z delegacją czwartoklasistów. Przyszli, żeby zaprosić mnie na wystawę Primary Years Programme – rodzaj egzaminu, kończącego ten program. Jestem ciągle pod wrażeniem rozmowy z nimi – pełnymi zapału i zaangażowania, dojrzałymi, posiadającymi imponującą wiedzę.
W czwartek oglądałam filmik z zielonej szkoły licealistów. Na nim – radosna, swobodna zabawa o zmierzchu nad brzegiem jeziora. Wzajemna akceptacja, poczucie humoru i luz! Być może w tym czasie ich rówieśnicy z liceów tradycyjnie rankingowych przeliczają nerwowo swoją średnią i zastanawiają się, z kim jeszcze mogą się zadawać, a kto już spadł do niższej kasty, bo mu się oceny pogorszyły.
Wprowadzanie trzech programów IB do małej, prywatnej szkoły, zmagającej się z wieloma trudnościami, było czystym szaleństwem. Ale w tym szaleństwie jest sens i metoda! Widać to teraz po latach gołym okiem! Nasi uczniowie mają moc!