NAJWIĘKSZA RADOŚĆ

Wielką radością dla mnie w szkole jest zachwyt nauczycielem, wychowawcą, lekcją, programem zielonej szkoły…

Największą radość daje mi zachwyt uczniem. Jego prezentacją. Grą aktorską. Występem muzycznym. Zachowaniem. Pracą w samorządzie. Prowadzeniem spotkania bardzo cool(turalnego). Że był nieśmiały, była nieśmiała, a teraz – sceniczna gwiazda! Był gniewny i/lub złośliwy, a teraz – uprzejmy, żartobliwy i uśmiechnięty…

Ostatnio znów mnóstwo okazji do zachwytu.

W czwartek 25 kwietnia o 17.30 spektakl „Czego nie widać” w wykonaniu szkolnego Teatru 4. Piętro.

Zaczęli kilka lat temu w maleńkiej piwnicy w starej siedzibie szkoły przy ul. Abramowskiego – pod nazwą Piwniczny Teatr Monneta. Nie narzekali, że brakuje wszystkiego – sceny, nagłośnienia, kurtyny, przestrzeni… Że pachnie stęchlizną… Że kurz i brak miejsca na wszystko… Organizowali próby… Pokazywali kolejne, coraz lepsze, przedstawienia. Najbardziej spektakularnym – moim zdaniem – sukcesem były „Dziady” Adama Mickiewicza. Jednak to, jaki wpływ na teatr miały przenosiny szkoły do nowej siedziby, przeszło najśmielsze oczekiwania. Ostatnia produkcja – farsa Michaela Frayna „Czego nie widać”-  była zadaniem moim zdaniem niemożliwym do wykonania. Farsa bowiem śmieszy tylko wtedy, gdy aktorzy są wyśmienitymi profesjonalistami – grają świetnie, utrzymując dobre tempo złożonej, wielowątkowej akcji. W tej akcji, która oparta jest na pomyśle „teatru w teatrze”,  istotne są liczne postacie, które jednocześnie są sobą i odgrywanymi przez siebie bohaterami sztuki, oraz – równie liczne i znaczące rekwizyty, które zawsze muszą się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. Akcja dzieje się na scenie podczas próby oraz za kulisami w trakcie premiery. Aktorzy próbują odbyć próbę i zagrać spektakl, a jednocześnie przeżywają osobiste dramaty i konflikty. Te cechy farsy wymagają udziału profesjonalnych aktorów, bo farsa, która nie śmieszy, ponosi klęskę. A jednak moje głębokie przeświadczenie, że wybór sztuki był błędem, okazało się niesłuszne. Już podczas premiery, podczas święta szkoły 21 marca, z trudem opanowałam konwulsje śmiechu. A czwartkowy spektakl był o niebo lepszy. Śmiech gościł na widowni bez przerwy od pierwszych kilku minut akcji.

No i powstał problem – jak „zostawić”, „porzucić” tak znakomity spektakl, pokazany jedynie dwa razy?! Co z nim dalej zrobić?! Myślimy  – może trzeba się zgłosić do jakiegoś domu kultury, może powinniśmy zaprosić jakiś dom seniora, wziąć udział w jakimś konkursie teatrów szkolnych… Twórcy przedstawienia twierdzą, że ciąg dalszy nie jest konieczny. Nagrodą był już sam proces twórczy oraz radosne bycie razem. Mają rację, ale mnie jest jakoś trudno pogodzić się, że to już koniec…

I jest zachwyt – jakim cudem tak bardzo obciążeni nauką uczniowie potrafili tak świetnie przygotować swoje role i zgrać skomplikowaną akcję…?!!! Nie rozumiem!!! Ciekawym szczegółem jest fakt,  że aktorami szkolnego teatru jest młodzież z różnych klas i poziomów edukacyjnych. Gratuluję uczniom!!! Gratuluję prowadzącej teatr Krystynie Szrajber – polonistce, bibliotekarce, nauczycielce etyki. Krysiu, jesteś wielka!!! W „Czego nie widać” wystąpili: Paulina Bogusz, Ola Szczepanik, Konrad Trawiński, Hania Grom, Ala Budny, Kinga Grzebieluch, Asia Cieplińska, Melissa Demir, Jannik Fischer, Kuba Kotowski i Antek Janicki. Julia Paluszyńska wykonała charakteryzację. Jadwiga Bożek i Lidia Majewska – dekoracje.

W piątek 26 kwietnia uczniowie klas pierwszych szkoły podstawowej zaprezentowali spektakl apel o ratowanie Ziemi. Wzruszyłam się. Pomyślałam, że tak naprawdę dzieci mówią o najważniejszej  dla siebie sprawie – walczą o przestrzeń do życia. To, czy będą ją miały, zależy od nas – dorosłych. Na zagwarantowanie jej naszym dzieciom i wnukom mamy podobno jedynie dwanaście lat. Potem nieuchronne procesy staną się nieodwracalne… Co zrobić, żeby dorośli przejęli się przyszłością niedorosłych?! Teoretycznie powinno być to naturalne i łatwe – wydaje nam się, że wiele możemy poświęcić najmłodszym, że nasze dzieci są dla nas najważniejsze… Pomimo to jednak stan naszej planety jest coraz gorszy… Jak to wytłumaczyć? Sądzę, że stan Ziemi jest obrazem stanu ludzkich umysłów… Dowodzi, że królują interesowność, oportunizm, bierność, chowanie głowy w piasek, niedouczenie… Brakuje odruchów – gaszenia światła, oszczędzania wody, surowców… Konsumpcja i turystyka rosną, generując ogromne zanieczyszczenia… Nikt nie chce rezygnować z posiadania coraz to większej liczby przedmiotów, oglądania wszystkich zakątków świata, przeżywania niezwykłych chwil w egzotycznych sceneriach. Jeśli o naszą planetę będziemy dbać jedynie w Dniu Ziemi, sadząc drzewko lub zbierając śmieci w lesie, robiąc zdjęcia występującym z tej okazji dzieciom, to przyszłość tych dzieci nie zapowiada się różowo. Niestety…

Warto, żeby dzieci wzięły sprawy w swoje ręce, motywując rodziców do zachowania proekologicznego.

Piątkowe przedstawienie było tego przykładem. Jednocześnie także – przykładem wspierania przez szkołę działań dzieci, zwiększających ich szansę na dobrą przyszłość. Uważam, że obecnie jest to jedno z ważniejszych celów pracy szkoły. Dziękuję nauczycielkom – Katarzynie Biernat, Marcie Pięcek i Magdalenie Skawińskiej – które pomogły pierwszoklasistom przygotować bardzo udany występ!

W piątek 26 kwietnia odbyło się także uroczyste zakończenie roku szkolnego tegorocznych maturzystów. Wydarzenie perfekcyjnie przygotowała klasa II DP z pomocą wychowawcy – Artura Smagi; prowadziły – dwie uczennice tej klasy – Paulina Bogusz i Ola Szczepanik. Obejrzeliśmy wspomnieniowe zdjęcia uczniów klasy trzeciej. Film – z życzeniami nauczycieli. Wysłuchaliśmy żartobliwych opinii wykładowców o poszczególnych abiturientach. Wystąpiła wychowawczyni klasy Agata Szaryńska-Szlaz, wzruszająco zwracając się osobno do każdego ze swoich wychowanków. W imieniu trzecioklasistów wystąpiła Alicja Fidler, w żartobliwym i jednocześnie dziękczynnym monologu. Wręczyłam wszystkim uczniom zaświadczenia o ukończeniu International Baccalaureate Diploma Programme, najlepszym – nagrody. Tegoroczna klasa trzecia ma za sobą niełatwe chwile. Jednak trudności zostały pokonane, a w zamian pojawiła się niezwykła więź z wychowawczynią. Czasami sprawdza się przysłowie, że nie ma tego złego…  Obserwowanie w ciągu ostatnich dwóch lat działań wychowawczych Agaty Szaryńskiej-Szlaz było dla mnie fascynującym przeżyciem. Mówi się ostatnio wiele w związku ze strajkami nauczycieli o misyjności nauczycieli, o ich pasji i zaangażowaniu. Przykładem takiego maksymalnego zaangażowania w sprawy uczniów, empatii, identyfikacji z ich potrzebami i pragnieniami, zachwytu ich osiągnięciami były właśnie dwuletnie działania wychowawczyni tegorocznych maturzystów – przejaw ewidentnego talentu wychowawczego oraz ogromnej pracowitości, skrupulatności i konsekwencji.

Wielki jest mój zachwyt dokonaniami naszych tegorocznych abiturientów, ich sukcesami w nauce, debatach, działalności artystycznej i organizacyjnej oraz  – zachwyt działaniami ich wychowawczyni – Agaty Szaryńskiej-Szlaz!

Żegnaliśmy czternasty już rocznik, zdający maturę IB, dwudziesty czwarty – opuszczający mury naszego liceum.

Największa radość – 27 kwietnia trzydzieści cztery lata temu w szpitalu przy ul. Inflanckiej pierwszy raz zobaczyłam naszą córkę – Kasię!

Leave a Reply