MUZYKA MIŁOŚCI

Ostatnio mam fazę na słuchanie płyty – Marcin Wasilewski Trio, Spark Of Life. Słuchaliśmy tego albumu razem, w absolutnym zachwycie. Za nią odsłuchania domagają się inne jazzowe krążki… I tak snuje mi się jazz po domu. Z nim – wspomnienia koncertów, na których razem byliśmy… Najpiękniejsze – z okołohorynieckich cerkiewek, z akustyką nie do przebicia przez żadną salę koncertową. Wśród nich – niezwykły koncert Włodka Pawlika, więc i jego muzyka szwenda mi się po pokojach… Cały ten niezwykły polski jazz!

W miłości najważniejsze jest spojrzenie, dotyk, zapach… Teraz okazuje się, że także muzyka, która towarzyszy spotkaniom i emocjom bycia razem. Tej muzyki było z nami dużo. Naprawdę – była zawsze, jeśli tylko nie byliśmy w naturze. Wtedy jednak też słuchaliśmy muzyki, tylko troszkę innej – muzyki drzew, morza, ptaków…

Teraz zabrakło spojrzeń, dotyku… Choć czasami wydaje mi się, że są – tylko jakieś takie wyblakłe, bardziej eteryczne. Trudno też odtworzyć zapach… Nawet – jeśli została woda kolońska i ubrania. Pozostała muzyka. Stałam się jej nałogowcem.

Jest więc dużo jazzu. Ale jeszcze więcej rocka! To właśnie rockowe soczyste – nieletni zatykają uszy i zaciskają powieki! – „k… mać!”, ten pazur, ta złość, ten bunt powodują, że daję radę wstać z łóżka, wyjść z domu i robić, co do mnie należy.

Zdarzają się też utwory lżejsze, które towarzyszyły naszym zabawom, a był czas, kiedy się dużo bawiliśmy. Piosenki, które powodowały, że przerywaliśmy rozmowy, tańce z innymi partnerami i szukaliśmy siebie na parkiecie. Rod Steward – „Sailing”, Sting – Every Breath You Take, Tina Turner – The Best, Tina Turner i David Bowie – Tonight, Guns and Roses – November Rain.

Muzyka rozbrzmiewa więc zawsze w domu, w samochodzie, a także – gdy tamto nie jest możliwe – w mojej głowie. W czasie wakacji planuję zacząć naukę gry na instrumencie. Najsilniej przyzywa mnie gitara elektryczna. Ciekawe, czy podołam…

Leave a Reply