PRELUDIUM – WIELKI PIĄTEK – KONCERT ORATORYJNY W TEATRZE WIELKIM
Niezwykłe przeżycie – „Siedem bram Jerozolimy” Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim, w ramach Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena, w znakomitym wykonaniu chóru i orkiestry Filharmonii Narodowej. Nietypowe instrumenty, wyjątkowo urozmaicona linia melodyczna, łącząca wpływy zachodniej, wschodniej i żydowskiej muzyki spowodowały, że przeżywam ten koncert wciąż i wciąż.
WIELKA SOBOTA
Mój niedawno zmarły brat cioteczny – Jacek zdążył przed śmiercią zgrać trochę zdjęć i filmów rodzinnych z bardzo bogatego ich zbioru. Na wieś przywiozła mi je wdowa po nim. We trzy oglądałyśmy je do późnej nocy. Największe wrażenie zrobiły filmy. Najstarszy – z 1961 r! Na nim – moi bracia cioteczni i ja oraz nasi rodzice. Jest zima. Zjeżdżamy na saneczkach i na nartach w Królikarni. Na kolejnym – z ok. 1964 r. – komunia młodszego brata, Tomka i rodzinny spacer wszystkich gości ul. Puławską z kościoła św. Michała na ul. Tyniecką. Wśród nich – oprócz Jacka, Tomka i mnie oraz naszych rodziców – nasza babcia, nasza ciocia-babcia. Tak dawno niewidziane! Tak bardzo kochane! Ich sposób chodzenia! Ich uśmiechy! No i ta ciocia Zula, mama Jacka i Tomka, taka piękna! Tak pełna uroku! Wylało się z całą mocą wspomnienie mojej czułości do niej! I jej czułości do mnie! Na podwórku – granie w badmintona; Jacek, Tomek i ja. Między nami biega szczeniaczek rasy bokser, słodka, radosna kluseczka! Są jeszcze inne filmy, wakacyjne – znad Liwca, z Jantaru, z Węgierskiej Górki… Wszędzie tam jeździliśmy razem. Wśród zdjęć – bardzo stare, wręcz historyczne, robione przez wujka Tadeusza, ojca Jacka i Tomka – w trakcie powstania warszawskiego i później – w Armii Andersa, do której wujek przedarł się po ucieczce z niemieckiej niewoli. Poszłyśmy spać po drugiej w nocy, a i tak nie zdążyłyśmy ani obejrzeć, ani zgrać wszystkiego. A przecież część filmów jeszcze nie jest przegrana – istnieją w postaci taśmy filmowej. Trzeba je przejrzeć i gdzieś zanieść do przegrania. Mnóstwo pracy przed nami! Podczas wyjątkowo krótkiej nocy – spotkanie z wszystkimi tymi najbliższymi, kochanymi tak bardzo – to nic, że dawno temu! – osobami. Śnienie – intensywne, mocne, dobre, dające siłę! Tyle było i jest tej miłości! Bo przecież rodzina, to nie tylko traumy – obozowe, wojenne – ale przede wszystkim – siła zwycięzców, moc wzajemnego wsparcia i miłości!
WIELKA NIEDZIELA – ALLELUJA!
Cud wiosennej przyrody, która właśnie się budzi, odradza! Długi spacer na stawach! Ptasie śpiewy. Samotne, wysokie i dostojne drzewo – całe czarne od kormoranów! Zajączek biegnący obok domu! No i dalszy ciąg wiosennego siania kwietnej łąki! Tuż przed wiosennym deszczykiem! Z suchych, niepozornych nasionek za sześć tygodni wyrosną miododajne kwiaty!
Połączenie z Meksykiem, który – pod wrażeniem przesłanych przeze mnie, rodzinnych filmów.
Na dużym ekranie dokumentalny film o genialnym kompozytorze Ennio Morricone. W moim przypadku – oglądany i słuchany po raz drugi, wciąż z ogromną przyjemnością.
Alleluja!
LANY PONIEDZIAŁEK
Otwarcie sezonu na tarasie. Pierwsza kawa tam wypita, wśród oszałamiających ptasich treli. Twarze, jak słoneczniki, kręcące się za słońcem. Wygrzewanie się – kocie i leniwe!
A wieczorem – jako dopełnienie wczorajszego seansu – „Misja” Rolanda Joffe, z muzyką Ennio Morricone. Mój ukochany film, znany także dwóm pozostałym widzkom. Obejrzany przez nas kolejny raz z niesłabnącą fascynacją. Film o unicestwieniu, na skutek politycznych układów, jezuickiej misji. O mordzie na bezbronnych ludziach, w tym – dzieciach. O niegodziwościach i sprzedajności hierarchów kościoła i polityków, które trwają wiecznie. I pomimo to – o nadziei. Kościół zarasta puszczą, ale indiańskie, żyjące w buszu dzieci wyciągają z wody skrzypce! Muzyka! Muzyka, która pozwoliła misjonarzowi porozumieć się z Indianami! Która zawiodła dusze dopiero co nawróconych w podniebne rejony! Która została już z nimi na zawsze, pomimo dzieła zniszczenia! Alleluja!