„MISJA”

W czasach epidemii kupiliśmy – oczywiście online – kilka ulubionych filmów, które mieliśmy jeszcze w wersji kaset VHS. Między innymi „Misję”.

Powiedzieć o „Misji”, że jest moim ulubionym filmem, to troszkę za mało. W ciągu długiego życia, od dzieciństwa do teraz, powstał pokaźny zbiór książek, filmów, przedstawień teatralnych, utworów muzycznych, obrazów, które w jakimś momencie były dla mnie ważne, ulubione, ukochane i miały na mnie wpływ. Wśród tego bardzo dużego zbioru rozmaitych dzieł sztuki jest kilka, które podziałały na mnie wyjątkowo mocno – jak iluminacja. Czułam, że spadły jakieś zasłony, które nie pozwalały mi dojrzeć istoty rzeczy, powiązań, sensów, że osiągnęłam inny, nieznany mi wcześniej pułap – wrażliwości, zrozumienia, dojrzałości.

Jednym z takich dzieł sztuki jest właśnie „Misja”. Roland Joffe zrealizował swoje arcydzieło w 1986 r. Film był nominowany do Oskara w siedmiu kategoriach. Dostał jednego – za zdjęcia. Otrzymał też m. in. nagrodę Brytyjskiej Akademii Filmowej (BAFTA), Złotą Palmę w Cannes i nagrodę Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej – Złoty Glob.

Niezwykłe kreacje aktorskie stworzyli w nim Robert De Niro i Jeremy Irons, cudowną muzykę – Ennio Morricone.

Po raz pierwszy obejrzeliśmy ten film na Konfrontacjach Filmowych – w marcu 1987 r. Potem kilka razy zapewne – w telewizji, która kiedyś emitowała także wybitne filmy. Następnie – na kasecie VHS, którą mieliśmy w domu. Od czasu, kiedy mamy odtwarzacz DVD, już „Misji” nie oglądaliśmy. Pomimo to miałam wczoraj wrażenie, że każdy jej kadr mam mocno zakodowany w pamięci i w emocjach. Dzieło nie zestarzało się ani trochę. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty trwania akcji. Oparte jest na faktach historycznych. Opowiada o powstaniu i brutalnej likwidacji misji katolickiej na terenach zamieszkałych przez Indian Guarani w XVIII w. Mówi o tym, że często wchodzimy w dorosłe życie wyznając wzniosłe ideały, które jednak poddane działaniu naszej żądzy władzy, żądzy posiadania, zaspokajania pragnień, hipokryzji wreszcie, prowadzą nas do czynów, będących tych ideałów oczywistym zaprzeczeniem. Jednocześnie jednak mamy tak wielką łatwość samooszukiwania, że często, mając usta pełne szlachetnych frazesów, nie zauważamy, że znaleźliśmy się już zdecydowanie po ciemnej stronie mocy. A przecież jesteśmy wolni. Zawsze. Nawet w więzieniu. (kłania się III Dziadów :)! ). Każdy z nas ma wewnętrzne zasoby, umożliwiające zostanie świętym. Każdy z nas ma także i takie, które prowadzą do zbrodni i absolutnego zła. Jeśli komuś się wydaje, że jest inaczej, a zło znajduje się zawsze w kimś innym, to znaczy, że nie wyrósł z dziecięcej naiwności i pozwala sobie na intelektualne lenistwo. W każdym momencie życia dokonujemy wyboru – czy sięgnąć do tych, czy tamtych zasobów. Sens życia to właśnie permanentny trud dokonywania wolnych wyborów. Mówienie, że to świat jest zły, świat mnie zmusił, ktoś mi wydał taki rozkaz, ktoś mnie nakłonił, jest żałosną wymówką, która nie ma nic wspólnego z prawdą. Urodziliśmy się do wolności, a nie – zniewolenia! Urodziliśmy się, by – w pocie czoła, bez względu na okoliczności, bez względu na przeciwności! – stawać się człowiekiem. I pilnować, by nic i nikt nie odwiódł nas z tej ścieżki! Urodziliśmy się, by się zmagać, a nie – mazgaić. Na mazgajenie szkoda życia! Nawet jeśli nasz trud pozornie nie da trwałych efektów. „Misja” wzrusza mnie i przejmuje. Najbardziej – zakończenie. Jezuicka misja zostaje brutalnie spacyfikowana przez Portugalczyków, również przecież katolików. Liczy się dla nich  wyłącznie biznes z handlu niewolnikami, a nie – szerzenie chrześcijaństwa. Budynki spalono. Ludzi wymordowano, nie oszczędzając nawet niemowląt. Klęska! A jednak… Gdy bitewny pył opadł, ogień zgasł, z dżungli wyłoniła się grupka indiańskich dzieci, już nie w białych tunikach, lecz nagich, jak przed nawróceniem na katolicyzm. Dzieci zaczęły myszkować wśród zgliszcz. I cóż zabrały – nie drogocenne liturgiczne naczynia, nie świeczniki, lecz – skrzypce. U jezuitów nauczyły się bowiem śpiewać i grać na instrumentach. Te skrzypce są w „Misji” symbolem nadziei i sensu. Sztuka, która ma moc oczyszczenia…

Leave a Reply