Od końca grudnia nie mogę przestać słuchać zespołu Deep Purple… Tak muzyka jednego z dwóch – obok Led Zeppelin – ulubionych zespołów Jurka stała się moim powietrzem. Rozbrzmiewa zawsze, gdy jestem w domu. Rozmieszczone przez Jerzego głośniki Bose dają radę…
Ostatnio śniło mi się, że latamy razem. Jurek trzyma swoją prawą dłonią moją lewą rękę. Patrzy na mnie z uśmiechem i szybujemy razem z zawrotną prędkością w różne miejsca. Przelatujemy nad spienionymi wodospadami, słonecznymi plażami. Wpadamy w głębokie, chłodne, mroczne wąwozy, porośnięte splątaną, dziką roślinnością. Odczuwam lęk, ale Jurek nie spuszcza ze mnie wzroku, śmieje się, mówi: „Nie bój się! Zobacz, jak jest pięknie!” Po przebudzeniu wyraźnie czuję na lewej dłoni jego uścisk…
Dzisiaj obudziłam się z instrukcją w głowie, że mam sobie na urodziny kupić komplet biżuterii z czarnego złota.
Do tej pory nosiłam biżuterię ze srebra lub z białego złota. Obrączki ślubne mamy srebrne. Żółtego złota nigdy nie lubiłam. Wiedziałam o istnieniu czerwonego. Sformułowanie „czarne złoto” kojarzy mi się z PRL-em i z węglem. Sprawdziłam jednak w Internecie i rzeczywiście znalazłam czarne złoto… Pojechałam od razu do trzech sklepów z biżuterią, ale nie mieli tam wyrobów z czarnego złota. Muszę gdzieś poszukać…
Jurek przestał oddychać 13 stycznia 2021 roku o godzinie 10.00. Był najbardziej intrygującym i fascynującym mężczyzną, jakiego poznałam. Także – najdzielniejszym i najodważniejszym. Był hojny i wspierający. Pomógł wielu osobom z naszego otoczenia w zakładaniu własnych biznesów. Wspierał artystów.
Przypominają mi się teraz, nie wiadomo czemu, dwie sytuacje ze stajni Benefisa, naszego folbluta.
Nieznajoma dziewczyna spada z konia. Jurek biegnie, pierwszy jest na padoku. Pomaga jej wstać. Ogląda jej rękę. Robi to z jakąś taką delikatnością i czułością, że czuję ukłucie zazdrości… Dziewczynie łzy lecą z bólu. Jurek odprowadza ją poza padok, gdzie pojawili się już jej bliscy.
Innym razem utknęliśmy w stajni na godziny, ponieważ koń znajomych dostał kolki. Leżał w stajni i stękał z bólu. Trzeba było go postawić i pospacerować z nim. Jest to jedyny ratunek dla konia z tą dolegliwością. Jednocześnie jest to bardzo trudne. Obolałe zwierzę nie chce wstać, chce leżeć i nie współpracuje z człowiekiem. Trzeba być cierpliwym, spokojnym, jednocześnie stanowczym i delikatnym, aby koń wreszcie wstał. Jurek to umiał.
Najbardziej lubiliśmy wyjazdy tylko we dwoje. Tak obchodziliśmy wszystkie rocznice ślubu. Imprezy towarzyskie organizowaliśmy okazjonalnie, ale pilnowaliśmy bardzo, żeby przynajmniej raz do roku, na kilka dni wyjechać poza sezonem letnim nad Bałtyk. Chodziliśmy wtedy po plaży, po staromiejskich, gdańskich uliczkach. Przesiadywaliśmy w knajpkach. Celebrowaliśmy naszą miłość. Te wyjazdy to była dla nas największa uczta życia. Żadne zagraniczne podróże, szalone zabawy, wspaniałe koncerty nigdy nie dorównały przyjemności tego nieśpiesznego szwendania się tylko we dwoje po Gdańsku. Mieliśmy tam swoje magiczne miejsca, magiczne chwile.
Teraz mam wrażenie, że unosimy się razem w muzyce Deep Purple…