PIĘKNY UMYSŁ

Z ogromną przyjemnością przeczytałam ostatnio dwie książki – „Empuzjon” Olgi Tokarczuk i „Ukochane równanie profesora” Yoko Ogawa.

Ta druga książka traktuje o pięknie matematyki. Jej główny bohater – Profesor jest wykreowany wokół rzeczywistej postaci wybitnego brytyjskiego matematyka Andrew Wilesa, który udowodnił twierdzenie Fermata. Powieść pokazuje, co dzieje się w umysłach gosposi i jej małego synka na skutek obcowania z wybitnym matematykiem, który chętnie dzieli się z nimi swoją naukową fascynacją. Malec chłonie tajniki królowej nauk. Obydwoje z matką zaczynają żyć problemami matematycznymi, które stają się ich główną rozrywką i całkowicie zaprzątają ich myślenie. Chłopczyk, wychowywany przez samotną matkę, pracującą od świtu do nocy, chodzący do szkoły, ale mimo to niedoinwestowany edukacyjnie, w przyszłości – dzięki rozmowom i zabawom z Profesorem – sam zostanie matematykiem.

Jak szkoły uczą matematyki – wielokrotnie już o tym pisałam. Nudne „słupki”, abstrakcyjne zapisy: 2+2=4… Wyprane z wyobraźni podręczniki, z pociągami, które wyjeżdżają z miejscowości A, by dotrzeć do miejscowości B, nie wiadomo, po co. Strach przed oceną.

Pamiętam, jakim objawieniem była dla mnie w szkole podstawowej pięknie ilustrowana książka „Śladami Pitagorasa” – ciekawa opowieść o niektórych twierdzeniach matematycznych i ich twórcach…

Ostatnio zadzwonił telefon. Odezwał się do mnie po latach Marek Piotrowski, osoba, która wprowadziła mnie w świat IB i rozkochała w nim. Dzwonił, żeby podzielić się swoim zachwytem i złożyć mi gratulacje. Okazało się, że dostał do zrecenzowania pracę doktorską Kaliny Jastrzębowskiej, naszej nauczycielki matematyki w klasach 0-4. Mówił, że dawno czegoś tak pięknego nie czytał i jak to cudownie, że osoba o takim umyśle uczy najmłodszych naszych uczniów. Rozmawialiśmy znów, jak kiedyś – do późnej nocy – o matematyce, o edukacji, o naszej szkole…

Kontakt młodziutkich, rozwijających się mózgów z mózgami wybitnych naukowców, którzy potrafią się komunikować z małymi dziećmi,  jest kluczowy dla rozwijania dziecięcych potencjałów. Nie znaczy to, że teraz będziemy zatrudniać samych profesorów akademickich. Większość z nich nie poradziłaby sobie ani w grupach przedszkolnych, ani w klasach. Chodzi jednak o to, by każdy nauczyciel – od przedszkola do liceum – miał podejście naukowe do swojej pracy, by przez cały czas towarzyszyła mu refleksja i radość z poszukiwania coraz to efektywniejszych metod pracy z uczniami. By miał ochotę dzielić się swoimi dokonaniami z innymi nauczycielami, a także czerpać z ich doświadczeń.

Leave a Reply