KALINOWY CZAR

W szkole, odkąd tylko pamiętam, powszechnie uważało się, że matematyka jest najtrudniejszym przedmiotem, ever!

Z matematyką miałam relację dwubiegunową. Uwielbiałam geometrię; najbardziej – zadania z zastosowaniem twierdzenia Talesa i Pitagorasa.  Lubiłam równania i układy równań. Natomiast rachunek prawdopodobieństwa, a także całki i różniczki pozostały dla mnie do końca liceum czarną magią.

To że lubiłam matematykę, zawdzięczam pani Irenie Durmaj, mojej nauczycielce ze szkoły podstawowej (pięknej, mądrej, dobrej i sprawiedliwej!) oraz mojemu tacie, który czasami dawał mi do rozwiązania jakieś matematyczne łamigłówki i wcześniej pokazał mi różne sposoby rozwiązywania problemów matematycznych, których uczono w szkole o wiele później.

Od nauczyciela matematyki w liceum (gdzie moje oceny z tego przedmiotu oscylowały między 3+ a 4+) usłyszałam, że będę najlepszą matematyczką na polonistyce. Poniekąd ta przepowiednia sprawdziła się. Na pierwszym roku polonistyki obowiązywał przedmiot – logika, z którego egzamin w sesji letniej uważany był za największą „kosę” na wydziale. Wiele osób nie mogło go przebrnąć i musiało odejść z uczelni. Byłam jedną z dwóch osób na dwustuosobowym pierwszym roku polonistyki zwolnionych z tego egzaminu. To zwolnienie zawdzięczałyśmy  obie – tak się składa, że byłyśmy przyjaciółkami! – samym piątkom uzyskanym z różnych sprawdzianów, a także – z aktywności podczas zajęć. Logika okazała się dla nas obu najłatwiejszym przedmiotem na pierwszym roku, w przeciwieństwie na przykład – do podstaw nauk politycznych, które wspominam jako horror, ale także – do historii literatury, za którą nie przepadałam ze względu na ogrom wiedzy faktograficznej, którą trzeba było przyswoić. Zawsze wolałam poetykę i teorię literatury. „Nurkowanie” w tekstach literackich było dla mnie największą frajdą.

A logika na Wydziale Polonistyki UW w latach mojego studiowania była czystą poezją. Uwielbiałam ją.

Odkąd pracuję w szkole, jestem świadkiem, jaką udręką dla wielu uczniów jest matematyka i jaką grozę wywołuje maturalny egzamin z tego przedmiotu. Tak się działo na maturze narodowej, tak się dzieje na maturze IB, bez względu na późniejsze wyniki z egzaminów. Tegoroczni maturzyści też zupełnie inaczej, mocniej przeżywają egzaminy z matematyki niż egzaminy z innych przedmiotów. Choć można zdawać ten przedmiot na dwóch (na maturze narodowej) lub nawet trzech poziomach (IB)…

Dobrze, że matematyczne paper’y skończyły się właśnie dzisiaj…

Zastanawiam się często nad wynikami badań, które pokazują, że ponadprzeciętną wyobraźnią matematyczną charakteryzuje się około sześćdziesięciu procent dzieci, które nie zetknęły się jeszcze z systemem edukacji. Na poziomie licealnym – już tylko około pięciu procent.

Nasuwa się rozpaczliwe pytanie, co robić, żeby było inaczej, żeby rozpalać, a nie – tłamsić uczniowski potencjał…

Mówi się, że matematyki na poziomie podstawowym trzeba uczyć w sposób zintegrowany z innymi aktywnościami i w powiązaniu z jej zastosowaniem praktycznym. Tak też robimy od wielu lat włączając matematykę w interdyscyplinarne projekty badawcze. Twierdzi się również, że ważne, by nauczyciel umiał wyłapać, z pozornie absurdalnej i niepoprawnej odpowiedzi/uwagi ucznia, elementy autorskich, kreatywnych pomysłów, które mogą prowadzić do pomyślnego rozwiązania skomplikowanego problemu matematycznego. No i to jest prawie niemożliwe, bo wymaga ogromnej wrażliwości i wyobraźni matematycznej nauczyciela. O to jest bardzo trudno, bo absolwentki wydziałów pedagogicznych to najczęściej humanistki. Większość nie musiała nawet zdawać matematyki na maturze…

Stąd nasz pomysł na zafundowanie wszystkim naszym uczniom ze szkoły podstawowej na poziomie PYP  – „Kalinowych światów”, z pogranicza astronomii, poezji, sztuki, matematyki, eksperymentów przyrodniczych; jednym słowem – Kalinowych czarów. Może ci uczniowie radośnie będą podchodzić do matematycznych zadań i szczęśliwie zatracą matematyczny lęk wdrukowany w emocje kolejnych pokoleń Polaków… Kalina, nauczycielka PYP i czarodziejka w jednej osobie, absolwentka Wydziału Matematycznego UW, ma szansę na rozdmuchanie w uczniach wszelakiej wyobraźni, nie tylko – matematycznej.

Trzeba teraz tylko doczekać realizacji Diploma Programme przez obecnych uczniów PYP.

Niech Kalinowy czar działa!!!

 

 

Leave a Reply