Dzisiaj miało się odbyć spotkanie bardzo cool(turalne) z Tomem Phillipsem, autorem bestsellerowej książki pod znamiennym tytułem: „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko”.
Szczerze mówiąc, choć najpierw cieszyłam się z tego spotkania, to gdy zobaczyłam zdjęcie autora, wpadłam w panikę. Tłumaczyłam sobie, że nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie. To jednak nie pomagało. Obawiałam się, że podczas spotkania będziemy mieli do czynienia z jakimś niekontrolowanym, „dzikim” zachowaniem gościa. Książka spodobała mi się – prowokacyjna, „z pazurem”, błyskotliwa… Ale obawy co do spotkania miałam. Spotkania bardzo cool(turalne) odbywają się w naszej szkole regularnie co miesiąc, półtora od wiosny 2005 r. Wszystkie były udane. Nigdy nie doszło do żadnych ekscesów. Ufam organizatorowi, którym jest Artur Wolski. Tym razem czułam dziwny niepokój.
Wczoraj popołudniu Tom Phillips miał zaplanowane spotkanie w Krakowie, z szacownym gremium biznesowym i mnóstwem dziennikarzy. Dzisiaj o 9.30 – u nas, a o 13.00 – w kinie „Atlantic”. Panie z wydawnictwa opłaciły przeloty i hotel. Trzy razy czekały na lotnisku. Bo gdy wczoraj nie pojawił się w Krakowie, twierdził, że przyleci dzisiaj rano do Warszawy na spotkanie z naszą szkołą. Nie wysiadł jednak rano z samolotu, którym miał podróżować. Doleciał dopiero popołudniu. Na ostatnie zaplanowane spotkanie – w kinie „Atlantic” – spóźnił się 15 minut. W Polsce nigdy wcześniej nie był i podobno już się nie wybiera. Podobno jednak zaproponował rozmowę z naszymi uczniami przez Skype’a…
Kiedy dzisiaj o godzinie 8.57 dowiedziałam się, że po raz drugi w ciągu dwóch dni Tom Phillips nie wysiadł z samolotu, którym miał podróżować, pomyślałam: „Kto „spieprzył”, ten „spieprzył””.
Po raz pierwszy w historii spotkań bardzo cool(turalnych) gość nie dotarł do szkoły!
Myślę, że w związku z promocją w Polsce swojej książki pt. „Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko”, postanowił zorganizować niezapomniany happening i zaprezentować, jak można „spieprzyć wszystko”, zwłaszcza organizatorowi spotkań, wydawnictwu „Albatros”. Mam nadzieję, że tam wszyscy przeżyli i nikt nie dostał zawału, udaru itp. itd. Przepraszam bardzo za zamieszanie nauczycieli, licealistów, ósmoklasistów, a zwłaszcza Paulinę i Antka, którzy mieli prowadzić dzisiejsze spotkanie. Choć książkę jednak warto było przeczytać…