Tak właśnie – ktoś zbadał, napisał książkę, na którą jest teraz moda. W tej książce sformułowano twierdzenie, że to nie IQ, a więc nie łatwość i szybkość przyswajania wiedzy, nie – inteligencja emocjonalna, nie umiejętności społeczne, nie – różne możliwości, związane z wysokim statusem majątkowym rodziny, w której człowiek wzrastał, nie – atrakcyjna aparycja i szczęście są najczęstszymi powodami odniesienia sukcesu w życiu. Tym czymś, co zapewnia nam spełnienie, osiągnięcie upragnionego celu i radość jest „grit” – upór, połączony z pasją, zachwytem, determinacją, odwagą w pokonywaniu przeciwności losu. Twierdzi się także, że odwaga w podejmowaniu wyzwań zmienia funkcjonowanie mózgu, usprawnia nasze zdolności percepcyjne i poznawcze. Anglojęzyczny „grit” brzmi zdecydowanie lepiej niż „upór” czy „wytrwałość”, więc będę się w tym tekście nim posługiwać.
Na profilach facebookowych naszych szkół jest filmik z mini wykładu (TED talk) autorki tej książki Angeli Duckworth. Stawia sobie ona pytanie – jak możemy wzmacniać w dzieciach „grit” i mówi, że … nie wiadomo. Być może warto dzieciom mówić o tym, że nasz mózg lubi wyzwania i pod ich wpływem się zmienia. Żeby były bardziej nastawione na rozwój i żeby wiedziały, że zdolności nie są cechą stałą… Nawet jeśli w jakimś momencie życia nauka przychodzi nam z trudem, nie znaczy to, że tak będzie zawsze…
Jest to jakiś pomysł… Ale pełniejszą odpowiedź dają wszystkie programy IB – PYP, MYP i DP. Zwłaszcza jednak – Primary Years Programme, bo dedykowany jest najmłodszym dzieciom, jeszcze nie skażonym tradycyjną edukacją. Zakłada on pracę metodą projektów oraz dużą samodzielność uczniów. Dzieci stawiają pytania badawcze i szukają odpowiedzi na nie przez dłuższy czas, za pomocą narzędzi z różnych dziedzin nauki. Ich aktywność, związana z obserwacją, dążeniem do szukania odpowiedzi na ciekawe pytania, próbami rozwiązania ekscytujących i złożonych problemów wymaga odwagi, samodzielności, kreatywności. Jest tak naprawdę codziennym treningiem „grit”. Tyle może szkoła. A jak rodzice mogą rozwijać w swoich dzieciach „grit”… Najważniejszy jest zapewne ich szacunek do kreatywnych aktywności, które angażują dzieci. Jeśli dziecko „odpływa”, konstruując coś godzinami z klocków… Jeśli nie chce zejść z plaży, bo buduje razem z rówieśnikami fortecę z piasku albo w ogrodzie tworzy szałas i całą fabułę wokół tej czynności… Buduje łódeczki z papieru i woduje je w kałuży – przesuńmy obiad, przeorganizujmy plany na popołudnie i pozwólmy, jak długo się da, działać dziecku „con amore”, żeby osiągnęło swój cel.
Jeśli codziennie – nawet w weekend – fundujemy maluchowi co godzinę inne zajęcia „zarządzane” przez dorosłych, nie ma on okazji zaangażować się w nic naprawdę i z całego serca, bo takie zaangażowanie wymaga czasu, samodzielności i … wolności. Obserwując różnych nauczycieli, pokazujących mu atrakcyjne dziedziny wiedzy, atrakcyjne czynności, jest zaciekawiony, dowiaduje się wiele, ale … ustawia się w roli widza, odbiorcy, kogoś, kto czeka, że inny zabawi go, nauczy, zagospodaruje mu czas i … życie. Ten inny stanie się odtąd odpowiedzialny za brak sukcesu, radości i spełnienia.
Spektakularnym przykładem mocy, jaką ma „grit”, jest kariera mojego byłego ucznia. Przyjęto go do szkoły baletowej, bo bardzo potrzebowano tam chłopców. Od początku on i jego rodzice otrzymywali komunikat, że nie ma predyspozycji fizycznych do wykonywania zawodu tancerza – zbyt krótkie nogi, zbyt duży korpus, budowa ciała, która nie pozwoli mu nigdy wykonać szpagatu i innych baletowych ewolucji. Kłopot polegał na tym, że dziesięciolatek obejrzał jeden, a po nim – wszystkie dostępne filmy z Michaiłem Barysznikowem, wybitnym rosyjskim tancerzem, i … zapragnął tańczyć tak jak on. Najlepsi polscy fachowcy orzekli, że nie będzie to możliwe. Jednak za pragnieniem chłopca szczęśliwie poszli jego rodzice. Zbudowali mu w domu małą salę baletową z drążkiem i lustrami. Chłopak oglądał kasety vhs z Barysznikowem i tańczył. Oglądał i tańczył. Oglądał i tańczył. Dzień w dzień. Oglądał i tańczył. Należy do grona najlepszych tancerzy, którzy opuścili mury warszawskiej szkoły baletowej. Po dyplomie podjął pracę w Les Ballets de Monte-Carlo, a następnie w Ballet de L’Opera de Lyon.
„Grit” to moc!
Do naszej szkolnej biblioteki zamówiłam książki Angeli Duckworth „Grit: The Power of Passion and Perseverance” – „Upór: potęga pasji i wytrwałości”. Będą dostępne za tydzień.