GARŚĆ DOBRYCH WIEŚCI

Zmalała populacja kormoranów w rezerwacie na Mierzei Wiślanej. To jest bardzo dobra wiadomość dla drzew w rezerwacie, na których mają gniazda te chronione ptaki. Ich odchody dosłownie wypalają duże połacie lasu, tworząc cuchnące na całą okolicę leje. To jest także dobra wiadomość dla ryb – jeden kormoran zjada ich podobno pół kilograma dziennie – oraz dla rybaków. Jest ciekawie, bowiem powodem zmniejszenia liczebności Phalacrocorax carbo nie jest niezgodna z prawem działalność człowieka – jak można by sądzić – lecz podobno zwiększenie populacji innego ptaka, kiedyś bliskiego całkowitego wyginięcia, a mianowicie – orła bielika. Leśnicy trzymają w tajemnicy miejsca, w których gniazdują te ogromne ptaki, żeby nikt im nie przeszkadzał. W każdym razie po raz pierwszy w życiu widzieliśmy orły bieliki i to zarówno w Kątach Rybackich, jak i w Białogórze. Zdziwienie nasze tym większe, że od kilku lat trwa w Polsce wycinka największych drzew, nawet w rezerwatach. Orły bieliki są ogromne i potrzebują ogromnych drzew. Ich gniazda podobno ważą nawet ponad pół tony…

W okolicach Białogóry widzieliśmy – i to dwukrotnie! – innego przepięknego ptaka – czaplę białą, która teoretycznie nie występuje w Polsce, a jednak… Czaplę siwą widywaliśmy wielokrotnie na Mierzei Wiślanej, a nawet – nad Ursynowem.

W Białogórze można podziwiać mikołajka nadmorskiego. Kiedy jako dziecko spędzałam wakacje nad Bałtykiem, był rośliną dość powszechną. Ostatnio jednak nigdzie go nie spotykałam… Dopiero w tym roku w Białogórze… Zachwyciły mnie także rozległe dorodne wrzosowiska oraz całe połacie poszycia leśnego pokryte borówką brusznicą oraz krzewinkami czarnej jagody.

Pomimo ewidentnego urodzaju na te owoce nikt ich nie zrywa. Człowiek jest teraz – można by powiedzieć – nadświadomy straszliwych, śmiertelnych zagrożeń czyhających na niego wszędzie, także na powierzchni tych owoców – różnych przerażających mikrobów i pasożytów. Kiedyś szło się lasem i zrywało prosto do ust, i jadło ze smakiem – pachnące maliny, jeżyny, poziomki, jagody i borówki. Sądzę, że wychodziło to summa summarum na zdrowie, choć zapewne jakieś bakterie, wirusy i pasożyty dostawały się razem z owocami do organizmu. Ciało jednak ma potężne siły obronne, o czym teraz uparcie nie chcemy pamiętać, tęskniąc za lekami na „całe zło” – każdego wirusa, każdą bakterię i każdego pasożyta z osobna. Dążymy do tego, by móc zniszczyć każdego mikroba przy pomocy leku. Nie myślimy, by dać szansę organizmowi, aby poradził sobie sam z każdym zagrożeniem. Nie wierzymy w ogóle w taką możliwość. Taka farmaceutyczno-biznesowa cywilizacja powstała.

Dzięki temu jednak można teraz podziwiać przepiękne jagodowe i borówkowe pola, jak z baśni Marii Konopnickiej „Na jagody”.

Leave a Reply