Brzmią mi wciąż w uszach cudne słowa Józefa Wilkonia o pięknie życia, nawet wtedy, gdy dostajemy od tego życia bolesnego, niesprawiedliwego kopniaka. O pięknie powstawania, prostowania się, sprawczości. O pięknie dzielności. O cudzie istnienia – o cudzie tego, że czujemy, widzimy, słyszymy, oddychamy…
W 1973 roku przeczytałam małą książeczkę, która wywarła ogromny wpływ na całe moje życie – na sposób myślenia o miłości do mężczyzny, sposób myślenia o szczęściu, a także – później – na sposób rozumienia funkcji szkoły i zawodu nauczyciela. Mowa o „Sztuce miłości” Ericha Fromma. Dzięki niej zrozumiałam, że miłość nie polega na braniu, a szczęście – na spokoju, bierności i konsumpcji przyjemności wszelakich. Jedno i drugie – miłość i szczęście – jest twórczym trudem, a czasami walką. A praca nie powinna być jedynie źródłem utrzymania, aktywnością zarobkową, lecz – formą samorealizacji, twórczą aktywnością, emanacją naszej miłości i indywidualności, przygodą i spełnieniem.
Teraz czytam kolejną książkę, która wyraża także mój punkt widzenia na naszą ziemską egzystencję. Książkę pełną pięknych, mądrych zdań.
To piękno rzuca na kolana…
Michaly Csikszentmihalyi – „Flow. Stan przepływu. Zanurzyć się w doświadczeniu. Płynąć z jego nurtem. Smakować życie”
Mam dużą potrzebę, żeby umieścić na tym blogu obszerne cytaty. Podzielić się mądrością i pięknem myśli. Tak łatwo dajemy się bowiem zredukować do funkcji nabywców i sprzedawców, konsumentów, odbiorców dziwnych teorii o „szczęściu”, czerpanym z kąpieli w pianie, z balansu między pracą zniewoloną, która jest wyłącznie trudem, a odpoczynkiem.
To cytowanie, jak sądzę, przybierze formę serialu, powieści w odcinkach. Taką czuję ogromną potrzebę. Mam nadzieję, że okaże się inspiracją, zaszokuje a może nawet – coś więcej… Wytłuszczenia słów – moje:
„… szczęście nie jest czymś, co się wydarza. Nie jest ono wynikiem sprzyjającego losu ani dziełem przypadku. Nie można go kupić za pieniądze ani uzyskać dzięki posiadanej władzy. „ (s. 16)
„Szczęście przychodzi nie wtedy, kiedy staramy się je znaleźć, lecz gdy angażujemy się bez reszty w każdy – zarówno dobry, jak i zły – aspekt naszego życia. Austriacki psycholog Viktor Frankl podsumował to pięknie w przedmowie do książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”: < Nie gońcie za sukcesem – im bardziej ku niemu dążycie, czyniąc z niego swój jedyny cel, tym częściej on was omija. Do sukcesu bowiem, jak do szczęścia, nie można dążyć; musi on z czegoś wynikać i występuje jedynie jako niezamierzony rezultat naszego zaangażowania w dzieło większe i ważniejsze od nas samych.>” (s. 17)
„W starych opowieściach bohater, zanim mógł żyć długo i szczęśliwie, musiał pokonać groźne smoki i niegodziwych czarowników. Metaforę tę można zastosować także do badania psychiki.” (s. 25)
„Aby pokonać towarzyszące nam obecnie niepokój i spadki nastroju, musimy się stać niezależni od środowiska społecznego w takim stopniu, by nasze reakcje nie były motywowane wyłącznie potencjalnymi nagrodami i karami ze strony otoczenia. Chcąc osiągnąć taką autonomię, dana osoba musi się nauczyć nagradzać samą siebie. Musi rozwinąć umiejętność znajdowania sobie celów i czerpania zadowolenia z życia niezależnie od zewnętrznych okoliczności.” (s. 39, 40)
„Główną cechą optymalnego doświadczenia jest to, że stanowi ono cel samo dla siebie. Nawet jeśli dane działanie zostało podjęte z innych niż chęć osiągnięcia satysfakcji powodów, kiedy pochłania nas ono w pełni, staje się samo w sobie satysfakcjonujące” (s. 117)
„Doświadczenie autoteliczne, bądź przepływ, przenosi nasze życie na wyższy poziom… skłania nas do zaangażowania się w działania, a wówczas satysfakcja zastępuje nudę, bezradność zamienia się w poczucie kontroli, a energia psychiczna zostaje wykorzystana do wzmacniania jaźni, zamiast marnować się na realizację zewnętrznych celów. Kiedy doświadczenie jest satysfakcjonujące, życie w teraźniejszości zyskuje uzasadnienie i przestaje być uzależnione od hipotetycznych przyszłych osiągnięć.” (s. 120)
„Kiedy przeciwności losu odbierają nam możliwość działania, musimy odzyskać kontrolę nad własnym życiem, znajdując nowy kierunek inwestowania energii psychicznej pozostający poza zasięgiem sił zewnętrznych. … Sołżenicyn świetnie opisał, jak najbardziej poniżającą sytuację można przekształcić w stan przepływu: <Czasami stojąc w kolumnie przygnębionych więźniów, pośród pokrzykiwania strażników uzbrojonych w karabiny, czułem taki napływ rymów i obrazów, jakbym unosił się w powietrzu. … W takich chwilach byłem wolny i szczęśliwy.>” (s. 157, 158)
Taka jest moc i piękno człowieka! Czyste piękno!