CZEGO NAJBARDZIEJ POTRZEBUJE DZIECKO…

Pominę sprawy oczywiste takie jak: dostęp do czystej wody, jedzenia i powietrza oraz – do dobrej (np. IBOwskiej lub fińskiej) edukacji.

Po wielu latach doświadczeń – bycia nauczycielką, mamą, dyrektorką szkoły, a w końcu – babcią widzę dwa warunki – najpotrzebniejsze dziecku – spełnienie których daje mu/jej szansę, by osiągnął/osiągnęła swoje maksimum, pełnię własnego potencjału.

  1. Bezwarunkowa miłość bez prób zawłaszczania.

Kocham cię za to, że jesteś i jaka/jaki jesteś. Jestem ciekaw twoich zainteresowań, pomysłów, poglądów, drogi, jaką wybierzesz. Zachwyca mnie twój dynamiczny, zaskakujący, niepowtarzalny rozwój. Umiem okazywać ci te swoje uczucia. Nie narzucam ci własnych scenariuszy na życie. Szanuję twoją niepowtarzalność i wiem, że twoja przyszłość powinna być twoim dziełem.

2. Niezłomna konsekwencja w najważniejszych kwestiach, nauczenie, że pewnych rzeczy bezwarunkowo nie wolno robić.

Na przykład nie wolno bić drugiej istoty – mamy, taty, rówieśnika w piaskownicy, psa. Nie wolno dotykać niektórych przedmiotów, a tym bardziej ich niszczyć, czy nimi rzucać. Jeśli tego nauczymy, dziecko nie wybiegnie gwałtownie na jezdnię ani na tory tramwajowe. W przedszkolu czy w szkole nie będzie wyrywać ani niszczyć innym dzieciom ich własności, ani skakać po meblach. Nie będzie bez przerwy upominane. Nie będzie się denerwować ani denerwować innych. Nie poczuje się nielubiane. A agresja nie stanie się najczęściej występującą emocją. Jego start w życie społeczne będzie łatwiejszy i bezpieczniejszy.

Niestety, wielu ludziom wydaje się, że bezwarunkowa miłość jest zaprzeczeniem niezłomnej konsekwencji. Ci, którzy nie potrafią zapanować nad wszechogarniającą falą miłości do maluszka, często są bardzo mało konsekwentni. Mówią czasem: „nie wolno!”, ale wystarczy jedna łezka, by pozwalali bezkarnie drzeć książkę, tłuc szklankę i niszczyć własne i cudze mienie. Zawsze wydaje im się, że wszelkie akty agresji naszego dziecka wobec innych dzieci są przez tamte „inne” dzieci zawinione, sprowokowane. Wszelkie niepowodzenia szkolne są winą nauczyciela. Jednym słowem – to świat jest zły, nasze dziecko wyłącznie dobre.

Ci, którzy koncentrują się wyłącznie na tym, by ich dziecko było grzeczne, dobrze postrzegane i spełniało oczekiwania dorosłych, zwłaszcza rodziców i nauczycieli, mylą często wychowanie z tresurą. Owszem – są do bólu konsekwentni, ale zapominają okazywać dziecku swoją bezwarunkową miłość.

Z jednej strony mamy więc dużo dzieci – w dużym uproszczeniu – „dzikich”, niewychowanych po prostu, agresywnych, bo zupełnie nierozumiejących, czego świat od nich chce i dlaczego „się czepia”; które nie potrafią dostrzec swojego niewłaściwego postępowania i cierpienia/dyskomfortu innych osób, narażonych na ich działania;  oraz dzieci takich, które są ewidentnie zastraszone, często karane, zablokowane oczekiwaniami „świata” wobec nich, boją się zmian, wystąpień, bycia w centrum uwagi innych.

Zasada – i to żelazna zasada! – jest taka: im bardziej – ekspresyjnie i wyraźnie!!! – potępiamy czyn dziecka, im bardziej musimy jego działania natychmiast konsekwentnie zablokować, tym większą – po chwili – okazujemy mu miłość i nadzieję na poprawę jego zachowania.

Ta zasada dotyczy zarówno relacji: dziecko – rodzic, jak i relacji: uczeń – nauczyciel.

Leave a Reply