CZASAMI POJAWIA SIĘ FURIA…

Czy zawsze musi tak być… Mroki niewoli… Bieda, upokorzenia, dla dzieci tylko edukacja zawodowa, w obcym języku… Zsyłki… Niekiedy – masowe egzekucje za polskość… Poeci, muzycy, nauczyciele pracują nad świadomością społeczeństwa… Dają nadzieję, pokazują tradycję – bogatą, wieloraką… Najodważniejsi, najpiękniejsi ryzykują, podejmują działania nielegalne, zagrożone karą… Giną na barykadach… W innych czasach – przeżywają „ścieżki zdrowia”, zatrzymania, szykany, niekiedy wieloletnie więzienie… Tracą życie, w najlepszym przypadku – możliwość studiowania lub dalszej kariery naukowej, wyjazdów zagranicznych… Znów staje się cud… Niemożliwe a jednak ziszcza się – Polska znów wolna. Radość z odzyskanego śmietnika. Chwilowe zjednoczenie, dziękczynienie, radość… Potem znów i znów – pomieszanie umysłów, kłótliwość, niskie instynkty – zazdrość, nienawiść i wszechobecna siermiężna  nasza narodowa głupota totalna… Brak docenienia prawdziwych bohaterów… Jak u Norwida… Jak u Słowackiego… Jak u Mickiewicza… Jak u Krasińskiego… Czy jeszcze wcześniej – jak u Kochanowskiego, Krasickiego… Wielkość zamieniona w małość… Małość – w wielkość! Kołowrót zwycięstw i upadków!

I znów można zapytać – „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie…”?! I zakrzyknąć: „Wieczna sromota i nienagrodzona szkoda, Polaku!” I co z tego, że cytatów moc ciśnie się na usta, np. „Że (Polak) i przed szkodą, i po szkodzie głupi”; „Pawiem narodów byłaś i papugą”. Uwielbiam pawie, uwielbiam papugi, ale powodów do radości mało!

Czemu tak – znów i znów?! Po tylu bolesnych lekcjach?! Po tylu batach?! Dopiero od stu lat jesteśmy wolni! W te sto lat wliczamy 5 lat okupacji niemieckiej i 44 PRL. Dopiero od 30 lat – całkowicie niepodlegli! Dopiero od 15 lat zjednoczeni z Zachodem! I co?! I już cud spowszedniał?! Już się znudził?! Już się przejadł?! Wszyscy bohaterowie, wszyscy wielcy nasi rodacy, opluci od stóp do głów, obrzuceni błotem (to taki nasz narodowy sport!!!)  stracili atrakcyjność?! I już flag się nie chce wieszać na domach! Biało-czerwonych na Ursynowie – jak na lekarstwo! Unijnych – prawie wcale! A przecież 1 maja obchodziliśmy piętnastolecie wstąpienia do Unii Europejskiej, 2 maja – dzień flagi, 3 maja – święto Konstytucji 3 Maja!

Kiedy chodziłam do podstawówki, w każdej klasie uczyli się również tzw. przerośnięci. Potrzebowali często dwóch lat na ukończenie danej klasy. Czasem powracali z domów poprawczych, z dumą prezentując dziary – na dłoniach i w kącikach oczu. Ale także oni mieli okazję uczestniczyć w tzw. koncertach, prowadzonych przez słynną Jadwigę Mackiewicz, która odwiedzała naszą szkołę raz na kilka tygodni, przyprowadzając filharmoników, i cudownie opowiadała o polskich kompozytorach, i polskiej muzyce. I nawet ci moi koledzy, pochodzący z tzw. trudnych środowisk, zapewne rozpoznaliby utwory Fryderyka Chopina i Stanisława Moniuszki, i mieli poczucie, że wolność kraju jest sprawą istotną – bo słuchali opowieści o sytuacji Polaków pod zaborami, o tęsknocie uchodźcy, który nie mógł do kraju powrócić… O patriotyzmie małego Frycka i małego Stasia… Zapewne żaden z tych obdziarganych nie połączyłby polskich pieśni patriotycznych z faszystowskimi gestami i nie pomyliłby życiorysu polskich bohaterów narodowych z życiorysem Adolfa Hitlera, celebrując urodziny niemieckiego wodza. Pamiętali dla odmiany, że należy „Mieć w opiece kraj ojczysty, być odważnym niczym lew, dla swej ziemi macierzystej na skinienie oddać krew”, bo te słowa często wybrzmiewały podczas koncertów, prowadzonych przez słynną ciocię Jadzię. W latach sześćdziesiątych, w PRL-u,  w szkole podstawowej uczniowie odbierali lekcje patriotyzmu – mądre i piękne. Podczas akademii szkolnych sama wielokrotnie recytowałam Pieśń V Jana Kochanowskiego, „Redutę Ordona”, Śmierć pułkownika” Mickiewicza, „Grób Agamemnona”, „Smutno mi, Boże…” Słowackiego, Norwida – „Cóż ty Atenom zrobił, Sokratesie”,  „Żołnierza polskiego”, „Bagnet na broń” Broniewskiego, „Alarm” Słonimskiego, „Kwiaty polskie” Tuwima… Mieliśmy kontakt z dobrą literaturą i dobrą muzyką patriotyczną.

Uczeni byliśmy szacunku dla bohaterów, dla historii, dla literatury i muzyki polskiej… Owszem – ta wiedza o naszej tradycji, historii, kulturze była okrojona i przekrzywiona, święta 3 maja nie wolno było obchodzić, ale „Mazurek Dąbrowskiego” zawsze robił wrażenie i powszechnie wiadomo było, jak się trzeba zachować, gdy się słyszy nasz hymn narodowy.

Czasami więc „przelewa się” i pojawia się furia… Dzika złość na marnotrawienie przez nas wszystkich ogromnego wysiłku, ogromnej ofiary tych spośród naszych przodków, którzy wielokrotnie tę naszą kruchą polską niepodległość bohatersko i inteligentnie przywracali… A także – dzika złość matki i babci, która martwi się o przyszłość swoich najbliższych…

W tym właśnie momencie pisania tego tekstu zrobiłam przerwę i wysłuchałam raz, a po kilku godzinach jeszcze raz wykładu premiera Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim – „Nadzieja i odpowiedzialność”. Świetne wystąpienie! Parafrazując tytuł – jest nadzieja, jeśli będzie więcej odpowiedzialności nas wszystkich.

Tego musimy się trzymać. Dla naszych dzieci i wnuków!

Leave a Reply