Oglądałyśmy z Ewą na dużym ekranie w Grzegorzewicach film Katarzyny Klimkiewicz pt. „Bo we mnie jest seks”. Zachwycił mnie estetyką, scenografią utrzymaną w klimacie lat sześćdziesiątych. Luźne skojarzenia – Polska Szkoła Plakatu, Polska Szkoła Filmowa, Moda Polska, Jerzy Antkowiak, Barbara Hoff, Grażyna Hase, Kabaret Starszych Panów, architekt Zbigniew Karpiński, projektanci mebli – Teresa Kruszewska, Józef Chierowski, projektanci warszawskich neonów z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wysublimowanie, wysmakowanie, piękno użytkowe w czystej postaci! A przecież był to czas rządów Władysława Gomułki. Obowiązywał kompletnie aestetyczny socrealizm. Mentalność rządzących była zdecydowanie buraczano-ziemniaczana, toporna do bólu. A jednak – jakimś cudem – w jedynym programie, można powiedzieć – rządowej, partyjnej telewizji oglądało się Kabaret Starszych Panów! W Polskim Radiu – poza zespołami „Śląsk” i „Mazowsze” można było usłyszeć piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory, Wojciecha Młynarskiego. Na czarno-białym ekranie zmysłowo rozchylał się dekolt Kaliny Jędrusik, śpiewającej „Bo we mnie jest seks”. Świat kreowany przez tych twórców zupełnie nie przystawał do oficjalnej polityki i obyczajowości, którą próbowała narzucić partia rządząca i jej „jedynie słuszna” ideologia. A przecież za tą partią stał potężny aparat przymusu (MO, ORMO, SB/UB), wspierało ją państwowe rozdawnictwo – samochodu nie można było kupić, natomiast można było dostać na niego talon, jeśli się było „grzecznym”, lojalnym wobec władzy. To samo – z mieszkaniami, które przydzielano w zamian za posłuszeństwo i zasługi dla partii.
Prawomyślne były „Szła dzieweczka do laseczka”, „Na lewo most, na prawo most”, ale już „Okularnicy”, „Ty kąpiesz się nie dla mnie”, „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną”, „Na całych jeziorach ty” czy „Jesienna dziewczyna” – niekoniecznie.
Myślę o tym, jak wiele moje pokolenie zawdzięcza tym twórcom! Zmysł piękna. Kultura i finezja miłości. Sztuka flirtu. Niuanse relacji damsko-męskiej. Niedopowiedzenia i magiczne klimaty. Subtelne poczucie humoru. Esencja i smak życia w zalewie prostackiej propagandy, toporności, brzydoty i zwykłego chamstwa!
To był po prostu cud, który nie miał prawa się wydarzyć. Dlatego z wielką przyjemnością obejrzałam „Bo we mnie jest seks” ze świetną rolą Marii Dębskiej, filmowej Kaliny Jędrusik. O Kalinie Jędrusik i jej niezwykłym małżeństwie ze Stanisławem Dygatem krążyły legendy. Autor „Jeziora Bodeńskiego” wykreował młodziutką żonę na wampa, symbol seksu. Ich mieszkanie było miejscem niekonwencjonalnych imprez, zanurzonych w alkoholowo-erotyczno-literackich klimatach. A wokół szary, brzydki, gomułkowski PRL! Partia z narodem i naród z partią! Równy marszowy krok pochodów! Niebywałe!
Warto zawsze robić swoje, kształtować wokół siebie świat zgodnie z własnym widzimisię, abstrahować od prawomyślnego monolitu…
Jedni walczyli – tak jak Adam Michnik, Jacek Kuroń, Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas, Władysław Frasyniuk. Zawdzięczamy im odzyskanie w końcu wolności.
Inni sączyli do naszego życia – wbrew obowiązującej doktrynie – duchową niezależność, piękno, finezję, subtelne poczucie humoru. Dali nadzieję i poczucie sensu naszemu życiu.
Jedno i drugie było bardzo ważne. Czy teraz młodzi ludzie mają w kulturze masowej jakiś odpowiednik Kabaretu Starszych Panów?