WYPRAWA

O 16.30 wyjazd z Warszawy. Potem Kołbiel, Ryki, Lublin, Piaski. Następnie – na Żółkiewkę.

Dzięki autostradom i obwodnicom o 19.00 wjeżdżamy do kompleksu pałacowego w Gardzienicach. Pamiętamy, jak wyglądał w 1991 r. Wtedy pałac, spichlerz i inne obiekty były ruiną. Zespołowi udało się dopiero co odnowić oficynę. Podjęto też próbę ratowania parku pałacowego.

Teraz wszystkie prace – dzięki środkom unijnym – zakończyły się.  Jest co podziwiać.

Zdrożonych – bo przecież z drogi – zapraszają na kawę, herbatę i kompot. Jesteśmy gośćmi. Pielgrzymami z Warszawy, którzy przebywają ponad 200 km, żeby przeżyć widowisko, widowisko-misterium, o jakie trudno w stolicy. Są przybysze także z bardziej odległych miejsc, także zza oceanów.

Zanurzamy się w Magiczny Ogród, później poznajemy nieznany nam jeszcze Japoński Ogród. Kąpiemy wzrok w widoku z pałacowego balkonu. Przywrócona do życia architektura w reanimowanym przepysznym parku.

O 20.00 pojawia się gospodarz tego miejsca wraz z zespołem aktorów. Witają przybyłych w Pałacu. Włodzimierz Staniewski opowiada o miejscu, o jego historii, problemach. Potem aktorzy oprowadzają po pałacowych wnętrzach. Oglądamy stałą ekspozycję rzeźb Adama Myjaka, zbiory archeologiczne – przedmioty wydobyte z gardzienickiej ziemi podczas prac remontowych, ruiny zamku, wystawę kostiumów i scenografii ze spektakli.

W pięknej sali kinowej oglądamy archiwalny film – historię gardzienickiego zespołu, z przejmującym wstępem Andrzeja Stasiuka – o tym, jak iskra, duch, wizja, pasja przekształcają rzeczywistość.

O 21.00 w Oficynie rozpoczyna się „Ifigenia w T…”, oparta na tekstach Eurypidesa „Ifigenia w Taurydzie”. Główna bohaterka ocalona w Aulidzie spod noża własnego ojca, z ołtarza, gdzie miała zostać złożona w ofierze, znalazła gościnę w dalekim kraju Taurów, ludu krymskiego. Staniewski prowadzi dialog z współczesnością. Bo wszak niedaleko podlubelskiej wsi, po drugiej stronie granicy trwa okrutna – jak każda – wojna. Widzimy przejmujące sceniczne obrazy – świątynię skąpaną we krwi, przemoc, grabież.

Po „Ifigenii…” udajemy się do Chaty, na ruskie pierogi i ciepłe napoje.

O 22.00 w Spichlerzu rozpoczyna się „Oratorium Pytyjskie” do tekstów Siedmiu Mędrców oraz Wyroczni z Delf. Około stu pięćdziesięciu maksym, wyrytych na stożkowym kamieniu – omfalosie. Z VI w. p.n.e. Proste. Aktualne. Drogowe znaki życia. „Nie łam przysięgi”. „Wychwalaj dzielność”. „Nie zamartwiaj się”. „Patrz niczym obcy”. „Poznaj, co wiesz”. „Poznaj samego siebie”. Liryzm. Cheironomia. „Totalna” ekspresja sceniczna. Potężne wzruszenie.

Około 23.00 spotykamy się w Chacie na Zgromadzeniu. Zgromadzenie – to wspólne opowieści i śpiewy. Oczyszczające, cudowne emocje. Poezja. Zapowiedź kolejnego tematu zainteresowania Staniewskiego. Wracamy do literatury polskiej! Stanisław Wyspiański. „Wesele”. „Chata rozśpiewana…” Słowiańszczyzna. A więc powrót. Na początku były „Gusła” na podstawie „Dziadów” Adama Mickiewicza. Potem pieśń prawosławna – „Żywot protopopa Awwakuma”. Pieśni celtyckie – „Carmina Burana”. Potem kilka spektakli antycznych… I wkrótce Wyspiański. Ogromna moja radość!

Po 24.00 wyjazd do Warszawy. Rozwożenie uczestników wyprawy. O 2.30 – w domu.

Potem jeszcze rozmowy. Oglądanie zdjęć. Recytowanie wierszy. Wyprawa – tym razem – w głąb siebie. Szukanie tych mocnych, ważnych emocji, które niegdyś wdrukowywały się w myślenie, wrażliwość – podczas lektur takich wówczas z jakiegoś powodu istotnych tekstów – „ Klątwy”, „Wyzwolenia”, „Wesela”, „Warszawianki”… Szukanie tego w sobie. Błądzenie po omacku. Tęsknota i radość. Słowa Wyspiańskiego zmaterializują się wreszcie w Gardzienicach – „teatr mój widzę ogromny…”.

Spać wraz ze śpiewem ptaków – około piątej rano. Magiczne, cudowne chwile….

Galeria zdjęć 

Leave a Reply