NA PRZEDŚWIĄTECZNY CZAS – ŻYCZENIA

 

W sklepach już święta. Renifery ciągną sanie. Zewsząd uwodzą nas uśmiechnięte twarze świętych Mikołajów. Choinki. Ozdoby. Atrakcyjne prezenty, wszystkie w promocyjnych cenach.

Powinniśmy się cieszyć tą obfitością, dostępnością dóbr wszelakich… Pamiętam rok stanu wojennego, kiedy za choinkę służył nam kij od szczotki z misternie przytwierdzonymi do niego przy pomocy drutów, z trudem zdobytymi pod Halą Mirowską, wiotkimi gałązkami świerka. Na świątecznym stole też było nader skromnie. Walka o świąteczne zapachy, klimaty, o świąteczny stół była wtedy walką o nadzieję, że przetrwamy, że jeszcze będzie normalnie.

A teraz nadmiar, trochę nawet przerażający nadmiar wszystkiego… Bo w końcu – po co aż tyle… A w sercach jakoś smutno…

Może warto sięgnąć do źródła…

Pomyśleć, na co czekamy… Jakież to Dzieciątko ma się narodzić… Znowu i znowu… Jak co roku… Przypomnieć sobie, dlaczego narodziny nie nastąpiły i nie nastąpią pod dachem własnego domu…  Tylko w stajence… Dlaczego brzemienna matka jest w drodze… Przed czym ucieka… Gdzie się dzieje akcja… Bo przecież nie w jedynie słusznej nadwiślańsko-zakopiańskiej-rdziennie polskiej-narodowej mroźnej scenerii…

Przypomnieć sobie – przez kogo Wzgardzone i  dlaczego Okryte Chwałą. Dlaczego – mimo że śmiertelne, to jednak panujące nad wiekami…

Źródła są ważne… Trzeba się zatrzymać, pomyśleć, rozejrzeć… Popatrzeć na kobietę, spodziewającą się dziecka… I już na to dziecko dopiero co narodzone… I na to, które zaczęło właśnie raczkować… I na to, które stawia pierwsze kroki… Jaka rewolucja! Zobaczyć świat z pionowej perspektywy! I na to, które właśnie odkrywa rozkosze czytania i zaczyna autorskie, niepowtarzalne myśli przelewać na papier… I na to, które próbuje już uczyć swoich rodziców, że samo albo raczej sama i sam będzie podejmować decyzje… A ileż w tej młodej głowie marzeń, planów, ambicji… Jaki potencjał, jeszcze nie do końca ujawniony…

Trzeba się koniecznie zatrzymać… I pomyśleć… Pomyśleć o Dzieciątku… Poczuć prawdziwą miłość… Do Dzieciątka… Każdego… Bez względu na kolor skóry, płeć, kraj pochodzenia, wyznanie jego rodziców…

Twórzmy Dzieciątku bezpieczną przestrzeń… Pilnujmy tej przestrzeni… Nie zaniedbujmy wysiłków, by było jej jak najwięcej… Wolnej, spokojnej, przyjaznej…

Poczuć miłość… Do tego co słabe, bezbronne… Bezwarunkową…

Poczuć w sercu dumne barwy biało-czerwone, ale także sympatię do wszystkich flag – unijnej, francuskiej, ale i – syryjskiej, rosyjskiej, ale i – czeczeńskiej… W naszej szkole w siedzibie przy ul. Abramowskiego wisi wiele flag, także bardzo egzotycznych –  katarska, uzbecka, mongolska… Wiszą flagi krajów pochodzenia wszystkich uczniów i nauczycieli, którzy są lub byli członkami naszej społeczności… Jest ich wiele…  Pokłońmy się tym flagom… Wszystkie te kraje mają piękną niepowtarzalną kulturę, tradycję, duchowość.

Przekażmy sobie znak pokoju!

Nie wolno utożsamiać nietzsche’anizmu z nazizmem, marksizmu ze stalinizmem, chrześcijaństwa ze zbrodniami Świętej Inkwizycji, judaizmu z geszeftem, a islamu z tzw. państwem islamskim i terroryzmem.

Wszyscy jesteśmy z ducha – to jest wspólny mianownik wszystkich religii.

Duchowość jest miarą naszego człowieczeństwa. Iskra boża w każdym z nas. A Bóg jest przecież Miłością.

O tym są te święta, które nadchodzą…

Niech więc starość – na przykład w sejmie – nie uczy młodości pogardy, cynizmu, manipulacji, ale da jej lekcję miłości do ojczyzny, odpowiedzialności, mądrości i szacunku do drugiego człowieka.

Niech przyjemność nabywania, szykowania, konsumowania nie przysłoni nam celu, w jakim tak się krzątamy, żeby ze wszystkim zdążyć. Przed czym i po co chcemy zdążyć… Czym jest dla nas to wyczekiwane Dzieciątko… Bo przecież nie konsumowaniem i posiadaniem…

Udzielmy więc łaski naszym braciom mniejszym. Nie kupujmy i nie jedzmy tyle, nie wyrzucajmy jedzenia. Uratujmy w ten sposób jakąś gęś, kaczkę, świnkę, jakiegoś zajączka, karpia, indyka…

Pokłońmy się tym, którzy rzeczywiście robią, co tylko mogą, żeby Dzieciątko było szczęśliwe…

Jerzemu Owsiakowi, Janinie Ochojskiej, siostrze Małgorzacie Chmielewskiej, księdzu Jackowi Stryczkowi, Annie Dymnej, księdzu Arkadiuszowi Nowakowi….

Przyłączmy się do wszystkich inicjatorów akcji charytatywnych – wspaniałych naszych uczniów i nauczycieli…

Przy tej okazji anegdota, dotycząca Szlachetnej Paczki, organizowanej w gimnazjum i liceum… Uczennice wybrały rodzinę, nauczyciele wypisali listę potrzebnych przedmiotów… Na to – uczniowskie larum, że przecież wcale nie kasza, czy tapczan najważniejsze! Kurs fryzjerski jest najważniejszy! I powstanie przedświąteczna kawiarenka, i będzie zbiórka środków na ukończenie tego kursu, i zdanie fryzjerskiego egzaminu państwowego! Bo to uczniowie przeczytali ze zrozumieniem opis rodziny i dowiedzieli się, że matka lubi strzyc i czesać włosy. I robi to rodzinie i znajomym, a nie ma pieniędzy na zrobienie kursu… I nie ma pracy… No i przecież trzeba dawać wędkę, a nie – rybę!

 

Podziękujmy Julce Wyjadłowskiej z kl. II IB za zorganizowanie spotkania z uchodźcami…

Pomyślmy o kiermaszu charytatywnym, który już w niedzielę 13 grudnia.

Wróćmy do źródeł! Poczujmy naprawdę ciepło i radość w naszych sercach! Przygotujmy się dobrze na narodziny Dzieciątka!

PS

Zapomniałam jeszcze wspomnieć o Marinie Hulii, ukraińskiej nauczycielce od lat mieszkającej w Polsce, która odczarowuje dzieciom osadzonych w areszcie przy Rakowieckiej więzienną poczekalnię, gdzie co sobota rodziny więźniów – w tym także dzieci – godzinami oczekują na widzenia. Teraz dzięki niej uczą się kolęd, przygotowują jasełka i nie chcą stamtąd wychodzić.

Marina Hulia tworzy też spektakle, w których grają osadzeni i które oglądają ich rodziny.

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply