POTRZEBNE WYCHOWANIE BEZ LĘKU!

Kiedy nasz mały wnuczek wykonuje podniebne loty, truchleję. A co, jeśli ręce męża lub zięcia nie złapią… W końcu waży już jakieś dwanaście, trzynaście kilo! Różne zabawy w samolot czy śrubokręt przerażają mnie i cieszą jednocześnie. Jeszcze trudniej, gdy dziecko biega po nierównościach naszego ogródka. Złość bierze na to, jak bardzo byliśmy niefrasobliwi i mało przewidujący – nierówności, schodki, przy nich wykopane z ziemi kamienie, nad studzienką wysypany ostry tłuczeń, oczko wodne  – w ogóle  kiedyś nie braliśmy pod uwagę obecności malucha. Babcine serce chciałoby złapać, utulić, zabrać gdzieś w puch, bezpieczną miękkość, piernaty. Czasami nie wytrzymuję. Nie chcąc pozwolić sobie na niekontrolowane wrzaski paniki, mówię sobie – idź, kobieto, do kuchni! – choć żaden mężczyzna, który mnie zna, nie odważyłby się tak powiedzieć, czy nawet – pomyśleć! I mieszam w garach, wystawiając co chwila jedno oko, by jednak obserwować i cieszyć się razem z dzieckiem.

Czasami malec się złości. Wtedy duże męskie dłonie turlają nim po dywanie, ugniatają go, łaskoczą, aż pokaże ząbki w perlistym śmiechu.

Boże, jak dobrze, że są mężczyźni!

Jak bardzo dzieci ich potrzebują! Nie tylko kobiety!

W ostatnich „Wysokich Obcasach” jest rozmowa z amerykańskim doktorem psychologii dziecięcej, autorem książek „Siłowanki. Dzikie harce, których potrzebuje każda rodzina” oraz „Rodzicielstwo przez zabawę”- Lawrence J. Cohen’em. Mówi on: „Prawda jest taka, że dzieciom dramatycznie, coraz bardziej, brakuje wolnego czasu, nudy i właśnie nieskrepowanej, dzikiej zabawy. Zarówno z rówieśnikami, jak i rodzicami. Wygłupiania się.”

I dalej: „Nie doceniamy tego, że dzieci strasznie potrzebują, po pierwsze, wolnego czasu i nudy. Mózg potrzebuje nudy…! A po drugie, dziecko potrzebuje grupy rówieśników, z którą będzie próbowało się dogadać. W to się bawimy, czy w tamto? Ty stoisz na bramce czy ja? To jest o wiele poważniejsza nauka niż wykonywanie poleceń animatora. … Młody człowiek, który nie kolekcjonuje doświadczeń, dobrych i złych, nieuchronnie staje się coraz bardziej nieporadny.”

I jeszcze: „ Jak więc pokierować dzieckiem, by miało zapewnioną przyszłość? Wielu rodziców wpada na pomysł, że jedynym ratunkiem jest być „najlepszym”, stąd to wielkie ciśnienie na górę dodatkowych zajęć, koniecznie u najlepszych specjalistów, najnowszymi metodami. … Mamy bezprecedensowy fokus na indywidualność, presję na testy, wyniki od najmłodszych lat, które mają nam coś zapewnić. Coś, choć niedokładnie nawet wiemy co.”

I dalej o lękach rodziców: „Swoją rolę w budowaniu postaw lękowych odgrywa też ciągły dostęp do newsów ze świata. Jesteśmy do nich podłączeni jak do kroplówki. Buch! Dziecko w Japonii spadło z trefnej drabinki na placu zabaw i się zabiło. Statystycznie: jedno na miliard? Ale już miliony babć dzwonią do swoich córek: Słyszałaś, co się dzieje? Lepiej niech już mały zostanie w domu. Pilnuj go.”

„Doszło do tego, że szkoła często woli nie mieć placu zabaw niż narazić się na proces o złamana rękę.”

Życie bywa ryzykowne i niebezpieczne, ale bez minimum wolności, swobody i dzikości traci kompletnie sens. A wtedy dopiero zaczyna się horror dla wszystkich – i dla dzieci, i dla rodziców.

 

Leave a Reply