ODCINEK XIV – JUBILEUSZE SĄ MAGICZNE…

Nie lubię celebry… Wielokrotnie o tym pisałam… Jubileusze, zwłaszcza szkół, kojarzyły mi się z długimi przemówieniami, podziękowaniami za nie, pocztami sztandarowymi, danymi statystycznymi, wręczaniem nagród i … nudą, zmęczeniem, sztucznie doczepioną tzw. częścią artystyczną. W dalekiej przeszłości, jako wychowawczyni klasy, organizowałam razem ze swoimi uczniami takie „części artystyczne”, przed którymi trzeba było przetrwać maraton oficjalnej nadętej mega nudy.

Bardzo tego nie chciałam w związku z dwudziestopięcioleciem MIS…  No i chyba udało się. Współpracę zaproponowali rodzice – wybitni artyści. Znają program, jego filozofię. Rozmawialiśmy o bliskich mi nurtach myślenia o edukacji. Wysyłałam im cytaty z Korczaka, mówiłam o Sokratesie. Zapoznałam z IB-owskim drzewkiem, ilustrującym cechy Learner Profile i powiązane z nimi postawy. Gala dotyczyła tego, co w edukacji moim zdaniem najważniejsze. Z kolei szkolne obchody były ilustracją tego, że tę filozofię każdego dnia wcielamy w życie i czerpiemy z tego radość i satysfakcję. Tę radość i satysfakcję, jak sądzę, odczuły wszystkie osoby zaangażowane w przebieg jubileuszu – nauczyciele, uczniowie i ich rodzice. Również i ja poczułam te emocje.

Okazało się, że jubileusz był mi wewnętrznie bardzo potrzebny. Najważniejszą emocją, która się wraz z myślą o nim pojawiła, jest WDZIĘCZNOŚĆ. Wdzięczność wobec wszystkich osób, które wpłynęły na moje przeświadczenia na temat uczenia, przede wszystkim – wobec moich byłych uczniów… Wobec wszystkich, z którymi zakładałam szkołę i tych, którzy ją teraz współtworzą – nauczycieli i uczniów. Także tych, którzy pomagali przy kolejnych etapach, kolejnych trudnych „nowych początkach”. Tak więc – wdzięczność…

Zaraz obok wdzięczności – refleksja, czym jest szkoła…. Czym jest nasza szkoła… To się wydaje najmniej jasne.

Kiedy prosi się dzieci, żeby narysowały szkołę, najczęściej rysują budynek ze spadzistym dachem, na nim, centralnie, napis: szkoła, nad budynkiem – słońce, obok – kwiaty i drzewa, plac zabaw.

My nie mamy własnego budynku. Wynajmujemy obecnie trzy siedziby. Liceum mieściło się najpierw w domu kultury, potem – na Górskiej, teraz – na Abramowskiego. Zmieniali się uczniowie, nauczyciele, zmienił się program, nawet – język komunikacji, a jednak – jest to ta sama szkoła… Na pytanie – co jest wspólnym mianownikiem naszej szkoły przez te wszystkie lata – bliska osoba odpowiedziała – to, co masz w głowie…

Od 1992 r. mam w głowie te same aksjomaty na temat uczenia. Oto ich garść. Nie można uczyć klasy, trzeba uczyć ucznia. Każdy uczeń jest inny i wymaga innych metod, a być może nawet – innych treści. Najważniejsze są umiejętności i postawy, a nie – wiedza encyklopedyczna. Podczas lekcji biologii, fizyki, chemii najważniejsze powinny być eksperymenty, podczas lekcji języków – praca z tekstem literackim lub „żywym”, podczas lekcji historii – praca z tekstem źródłowym, podczas lekcji matematyki – jej związek z życiem i zabawa różnymi sposobami rozwiązywania jednego problemu matematycznego. Podczas wszystkich zajęć najważniejsze powinno być samodzielne wnioskowanie. Uczeń musi mieć prawo do popełniania błędów. Musi wiedzieć, że bez ich popełniania niczego się nie nauczy. Dlatego testy, w których najlepszy wynik procentowy jest celem, bardzo szkodzą uczniom. W szkole właściwą rangę powinny odzyskać przedmioty artystyczne, bo one najlepiej uczą kreatywności i pozwalają wyrazić siebie, własne emocje. Motywację do wysiłku daje nadzieja na sukces. Nauczyciel jest odpowiedzialny za to, by każdy uczeń codziennie miał w szkole szansę na sukces i nie może to się wiązać z obniżaniem merytorycznego poziomu nauczania. Ocenianie powinno stanowić informację zwrotną, dawać nadzieję i motywować do wysiłku – zarówno ucznia wybitnie zdolnego, jak i tego, który ma jakieś blokady, czuje się słabszy. Ważna jest w szkole praca zespołowa – uczniowie codziennie powinni przekonywać się, że wynik pracy zespołu przekracza możliwości każdego pojedynczego uczestnika pracy grupowej. Praca zespołowa powinna być codzienną lekcją wzajemnego szacunku, lekcją podziwu dla ludzkiej różnorodności.

To chyba najważniejsze z tych aksjomatów.

Wszystkie programy nauczania pasują do nich. Programy IB najlepiej je egzekwują od nauczycieli. Dlatego je wybrałam. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie zawsze praktyka w naszej szkole jest zgodna z tymi aksjomatami. Szkołę tworzą ludzie, nie – anioły. Jednak tendencja jest z nimi zgodna. Kadra kierownicza – rozumie ich wartość.

Tak więc MIS to wymienione wyżej aksjomaty. Wartość duchowa, która okazuje się ważniejsza od materii… Przez dwadzieścia pięć lat! Bo przecież można wyobrazić sobie piękny szkolny budynek, który pustoszeje z powodu umierania idei… Piękny szkolny budynek może przynieść chwałę architektowi, który go projektował i budowniczym, którzy projekt urzeczywistnili. Chwałę szkole przynoszą ludzie, konsekwentnie wcielający w życie idee.

To jest najważniejszy wniosek, wynikający z około jubileuszowych przemyśleń.

Jubileusze są magiczne… Pokazują, co w naszych działaniach najważniejsze. Przez ćwierć wieku, a teraz – przez kolejny czas. Idźmy dalej, idźmy dalej, dalej, dalej!

Leave a Reply