MAGDALENA LATOS – TEN TEKST MIAŁ NIE POWSTAĆ

Ten tekst miał nie powstać. Nie miał takiego prawa. Wśród bliskich mi ludzi wydarzyło się tej jesieni wiele rzeczy, które skutecznie pozbawiły mnie chęci udziału w ogólnopolskiej pozytywnej atmosferze związanej ze stuleciem odzyskania niepodległości. Sprawiły, że radość przegrywała ze smutkiem. Jedynie piękna wrześniowa i październikowa pogoda determinowała wyzwalanie się szczątków endorfin w moim mózgu.

W pracy huczy, dudni i krzyczy data 11 listopada w zasadzie już od września – już tylko dwa miesiące, kilka tygodni, tydzień, 3 dni, jutro… Kalendarz (i nie tylko) co chwila przypomina o tym, co jeszcze przygotować, jak zaplanować wszystko tak, aby całość działań wszystkich ludzi w szkole zsynchronizowała się i funkcjonowała jak w szwajcarskim zegarku. Trzeba wybrać: uciekaj, albo walcz. Wiadomo. Wybieram walkę. Chęć przetrwania jest silniejsza.

Działam więc: piszę, tworzę, przygotowuję, współpracuję, planuję, prowadzę lekcje, wspieram innych (i siebie samą też). Ale z tyłu głowy jest ten okropny smutek. Oddycha i patrzy na mnie okropnymi szarymi oczami. Przypomina, że jest.

To nie jest łatwe. Zmuszam się, aby podjąć refleksję nad tą niepodległością, powszednim chlebem, którego codziennie mam prawo kosztować. Pytam uczniów o Polskę i o niepodległość. Pytam siebie. Tworzy się scenariusz. Uczniowie grają, recytują. I wszystko się wyjaśnia. Tak jak zawsze po zwątpieniu przychodzi spokój – „wszystko jest w porządku…” – niemal słyszę ten głos i czuję ciepło wypowiadanych do mojego ucha szeptem słów.

Moi ośmio- i dziewięcioletni uczniowie wchodzą w swoje role, starają się zrozumieć słowa wierszy, „zagrać rozbiory” pantomimą. Słuchają uwag, pytają się o sens słowa „ojczyzna” i o to, co to znaczy, że można „nie kochać jej i żyć, ale nie można owocować”.  Trudne pytania. A miało nie być patetycznie…

W moim domu wczoraj miał miejsce taki dialog:

Ania (moja córka, lat 2,5): Mamusiu, po co jest flaga na balkonie?

Ja (szukając jak najtrafniejszej odpowiedzi, dostosowanej do wieku córki): Ponieważ świętujemy to, że żyjemy w naszym kraju.

Ania: Co to jest „naszym kraju?

Ja: Kraj to Polska, tu żyjemy.

Ania: Co to Polska?

Ja: Tak nazywa się miejsce, w którym mieszkamy.

Ania: A dlaczego?

Ja: Bo tak wybraliśmy.

Ania: Dlaczego?

Ja: Bo chcemy tu żyć, bo tu jest nasz dom.

Ania: Dlaczego nasz dom?

Ja: Bo czujemy się tu dobrze.

Ania (po chwili ciszy): OK.

 

Uff… Na razie tyle wystarczy – pomyślałam. Już niedługo tych pytań będzie więcej, na pewno będą też bardziej skomplikowane.

W takich chwilach (i w czasie prób do przedstawienia) zaczynam rozumieć, dlaczego warto się z tych 100 lat niepodległości cieszyć. To 60 lat życia mojej mamy, moje 32 lata, 9 lat życia moich uczniów, prawie 3 lata życia mojej córki. Możemy tu żyć, mówić do naszych dzieci o Polsce w naszym języku, możemy dobrze lub źle się tu czuć, nic nie taić, mówić, co myślimy, w co wierzymy (lub nie), o niczym nie milczeć. Mamy okazję opowiadać innym o naszym kraju i jego historii. Siebie samych możemy uczyć dystansu do tego, jakimi Polakami jesteśmy. Możemy uczyć się doceniać to, co mamy. Mamy szansę uczyć o Polsce kolejne pokolenie.

Ten tekst miał nie powstać. Nic nie sprzyjało radowaniu się, wesoło nie było. Po raz kolejny jednak przypomniałam sobie, dlaczego warto pewne rzeczy robić. Jestem mamą, jestem wychowawczynią, jestem nauczycielką. Uczę i wychowuję innych. Siebie też. Ciągle uczę się dystansu, ciągle uczę się doceniać. Tekst powstał. Cieszę się.

Magdalena Latos, nauczycielka nauczania początkowego, absolwentka Wydziału Historycznego UW

Leave a Reply