Licentia poetica

Ostatni dzień Starego Roku.

Bieszczady. Miejsce internowania Drugiego po Papieżu Polaka zamienione na eleganckie spa. Chcemy zjeść obiad. Przeglądamy kartę, podczas  gdy wnuczek udaje się w poszukiwaniu kącika zabaw dla dzieci, którego jednak brak.

Jesteśmy ubrani tak, jak lubimy. Starzejemy się też tak, jak lubimy. Naturalnie i wygodnie.

Odczuwamy dziwny klimat – sztuczności, sztywności i lansu. Dolce Gabbany i botoksy patrzą z góry. Tylko medialni sportowcy paradują na luzie – w dresach.

Wnuczek zauważa w końcu zabawkę – pod stołem. Przy stole chłopczyk konsumuje. Czy to jest wymarzone miejsce zabaw i może nowy kolega… Tak jak wczoraj, przedwczoraj i na ogół zawsze – miłe miejsca, miłe dzieci, mili choć nieznani dorośli. Ufność i radość z nowych spotkań… Wyciągnięta rączka i uśmiech na buzi. Radość w oczach. Pytanie, czy można?

A tu ściana – zostaw, to moje! Zacięte, niewidzące twarze dorosłych…. I chłopczyka! Szok! Krzyk rozpaczy i zdumienia! Chyba pierwsze w życiu odrzucenie! Rozpacz! Pierwszy raz w życiu! A przecież tak malec lubi nowe miejsca, spotkania nowych ludzi, a nade wszystko – lubi jeść… Zwłaszcza w restauracjach! Nowe smaki, nowe potrawy! Mniam!!!!

A tu krzyk – chodźmy stąd! Natychmiast! Nie chcę tu być ani chwili dłużej!

Wychodzimy w popłochu! Uspokaja się natychmiast za progiem.

Na szczęście trafiamy do innego ładnego miejsca, choć nie tak „wypasionego”. I tu wszystko wraca do normy – mili ludzie, miłe dzieci, przyjazny kącik zabaw i pyszne jedzenie.

Ufff!!! Jest nadzieja!

Szczęśliwego Nowego Roku!

 

 

Leave a Reply